• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Igor Tracz nadal w czołówce w bikejoringu

Krzysztof Kochanowicz
21 listopada 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Igor Tracz brązowym medalistą MŚ
Igor Tracz z Ozzim Igor Tracz z Ozzim

600 zawodników, 3000 psów, reprezentacje z 25 państw w małych szybkich zaprzęgach złożonych z dwóch i czterech psów, bikejoringu i canicrossu, a kończąc na dużych ośmiopsich zaprzęgach i klasie open, tak w skrócie przedstawiały się Mistrzostwa Świata psich zaprzęgów u naszych niemieckich sąsiadów w dniach 12-13 listopada 2011 r.



O swoich sukcesach i porażkach opowiada Igor Tracz:
Czyli wrażenia ze startów w MŚ w rowerowych psich zaprzęgach w Niemczech


Wraz z bratem Olgierdem i naszą juniorką Agatą Kaczyńską przygotowaliśmy nasz psi team do najważniejszego w tym roku ścigania w drylandzie czyli w warunkach bezśnieżnych. Dość długo wahałem się czy postawić na start w czwórce zaprzęgowej czy w bikejoringu. Obydwie dyscypliny są mi równie bliskie, ale wiedziałem że mój psi skład nie pozwoli mi tej jesieni złożyć dwóch równie dobrych zespołów, które będą mogły walczyć o najwyższe lokaty. Zdecydowałem się postawić na bikejoring czyli Nergala lub Ozziego wpiąć do roweru, byłem dobrze przygotowany kondycyjnie na 15 minutowy maksymalny wysiłek na rowerze, a w czwórce zaprzęgowej już w tym roku na śniegu udowodniłem, że szybszych niż ja nie ma. Decyzja ta też była spowodowana przegraną miesiąc wcześniej na Mistrzostwach Europy w bikejoringu z słoweńskim zawodnikiem - Edvardem Schumetem, który po 4 latach odebrał mi tytuł.

Po wielu treningach z Ozzim i Nergalem postawiłem na tego drugiego, czarnego i głośnego, ale silnego. Jednak w czwartek na dwa dni przed zawodami Nergal wylądował odwodniony pod kroplówką, zatrucie pokarmowe zniweczyło mój plan startu z nim w bikejoringu. Dystans dla czwórki zaprzęgowej wynosił 2 x 4900 metrów, a dla bikejoringu 2x 8000 metrów. Nergal w piątek rano doszedł już do siebie, ale wolałem go wrzucić jako lidera do zaprzęgu niż męczyć go ośmio kilometrową trasą. Z kolei Ozzi w piątek został definitywnie mi przypisany do startu w dyscyplinie indywidualnej, a Nergal wraz z Dodą oraz dwoma rezerwowymi psami Nellą i Barbie weszły w skład czwórki zaprzęgowej podpiętej do mojego 7 kilogramowego trójkołowca.

Wiedziałem, że ciągnę kilka srok za ogon, walka o najwyższe trofeum w bikejoringu, smak na dobry wynik w czwórce zaprzęgowej do tego uzbrojenie mojego brata w Erę w klasie scooter1 (Era obok Ozziego, Nergala i Dody to mój najszybszy pies) i zaangażowanie się w przygotowanie treningowe Agaty Kaczyńskiej i Nory w bikejoringu - to chyba sporo, może za dużo...

Mój rower: Kross A+ na osprzęcie firm Jagu i Sram 2x10, przygotowany przez naszą obsługę techniczną z Brunoxa, Ozzi doskonale przygotowywany od 4 lat. Rogrzewka przy temperaturze + 17 nie była trudna, 30 minut i czułem, że noga się kręci, lecz Ozzi musiał być schłodzony zimną wodą przed startem, 8 km w tej temperaturze może być nie lada problemem dla psa w aspekcie jego wytrzymałości. Średnia temperatura ciała psa to około 39 stopni C, a białko ścina się zawsze przy tej samej temperaturze więc margines bezpieczeństwa jest mały.

Olgierd Tracz z Dodą Olgierd Tracz z Dodą


Na pierwszym sobotnim etapie startowaliśmy co 30 sekund, ja jako czwarty za zawodnikiem z Czech i Szwajcarii, a wyścig otworzył Norweg Viktor Sindig Larsen na carbonowej 29" Everesta, jako jeszcze aktualny Mistrz Świata z 2009 roku.

Ustawili nas z Ozzim w prawym korytarzu startowym, dwu i pół metrowa lina ciągowa z amortyzatorem napięta, 30 sekund do startu, Ozzi bezbłędnie wykonuje swój popisowy numer startowy czyli patrzy mi w oczy i czeka , aż zacznę mu odliczać ostatnie 5 sekund. Wszystkie dźwięki dochodzące z głośników czy skowyt i wycie psów przed startem zostają jakby odcięte, ja już nic nie słyszę, w tych ostatnich sekundach przed startem.

Odliczam: 5.4.3.2.1. - Ruszyliśmy i na pierwszej prostej mamy już 45km/h. Na drugim kilometrze na długim podjeździe widzimy Czecha, Ozzi przyśpiesza i mijamy go na zjeździe przy 47km/h, potem walka z miękkim plażowym piaskiem, i wyprzedzamy również Szwajcara. W pewnym momencie Ozzi schodzi na pobocze i tniemy krzaki i gałęzie w lesie, ledwo panuję nad rowerem, kawał drewna wpada w tylne koło i wyrywa jedną szprychę z mojego crossmaxa, ale jakoś udało się uniknąć upadku. Ostatni kilometr Ozzi schodzi z tempa, już na twardych prostych odcinkach jestem szybszy od niego, jednak na podjeździe czy piasku nie ma szans abym pojechał szybciej bez niego. Wpadamy na metę na pełnym gazie. Nasz czas to 14:33. Mamy olbrzymią przewagę nad Edvardem Shumetem, bo aż 24 sekundy, Viktor jest dopiero na 7 pozycji. Świetnie ten etap pojechał Kajetan Jasiczak; ma 6 czas i 2 setne straty do 5 i 4 setne do 4 miejsca. Wielki szacunek dla Grześka Liszki, który w kategorii masters wykręcił pierwszy czas i jest na drugim miejscu w kategorii otwartej, czyli w open. Do mnie i Ozziego brakuje mu 17 sekund.

Sobotni wieczór chodzę pozytywnie naładowany i z dobrym nastawieniem idę spać by przygotować się do finałowej walki. W niedzielę następuję drastyczna zmiana temperatury, która spada do 6 stopni, w których to warunkach więcej psów może pracować tak dobrze jak mój Ozzi, Jako lider sobotniego etapu otwieram drugi wyścig, 30 sekund za mną startuje Edvard Shumet na carbonowej scali Scoota. Boję się tych małych różnic czasowych między naszymi startami na pierwszych 3 kilometrach gdyż są tam 3 długie proste odcinki, gdzie spokojnie się widzimy, a jeśli jeden pies zobaczy drugiego to potrafi wypruć sobie flaki aby dojść przeciwnika z przodu.

Agata Kaczyńska z Norą Agata Kaczyńska z Norą
Moje obawy się sprawdziły, już na drugim kilometrze słyszeliśmy z tyłu Słoweńca z Vatą, Ozzi ich wyczuł i lekko zwolnił co jakiś czas oglądając się do tyłu, byłem przerażony! Mówiłem coś do Ozziego błagałem go aby pracował, ale przy tętnie 190-200 ciężko się mówi ;) Nie wiem co ja wtedy gadałem, pamiętam tylko, że wiedziałem, że Edo się zbliża i że tracę 1 lokatę, teraz mogę liczyć tylko na jego błąd, myślę może się wywali, może złapię gumę, może urwie łańcuch.

Na 3 km Edo wchodzi mi na koło, Ozzi jakby na nich czekał, chwilę się porozglądał, dotknął swoim pyskiem pysk Vaty, kiedy się z nami wyrównała, jakby chciał jej powiedzieć "Cześć, fajnie, że jesteś to teraz biegniemy razem" ;)

Ale od tej pory zaczęła się niezapomniana i niesamowita walka, walka dla mnie o honor, o to abym wjechał pierwszy na linię mety. Kilka razy zamienialiśmy się miejscami, raz Edo z Vatą był z przodu, raz ja. Na 2 km przed metą wjechaliśmy na dwie równoległe drogi, rozdzielone drzewami między sobą, lekki podjazd może 5-6% nachylenia, lecieliśmy łeb w łeb, mijając maruderów z zaprzęgami z innych klas, startujących dużo wcześniej. Na końcu tego podjazdu droga, po której jechałem zwężała się by za chwilę ponownie połączyć się z drogą Eda. Przycisnąłem ile miałem sił i udało mi się wskoczyć przed niego, zaczął się zjazd, ale dość ciężki wiodący grząskim piachem. Deptałem ile mogę, próbując zgubić rywala z koła, ale nic z tego był jak przyklejony. Dopiero na ostatnich 300 metrach odjechałem od niego na 1 sekundę, wpadłem na metę, Edo za mną, czułem jego radość, skakał i krzyczał jak oszalały. Podziękowaliśmy sobie za wspaniałą walkę, podziękowaliśmy również psom.

Przegrałem, będąc prawie pewny swojego zwycięstwa jeszcze kilkanaście minut wcześniej. Zbyt duża pewność siebie mnie zgubiła, może rutyna, może brak odpowiedniej pracy z Ozzim? Nie wiem. Wiem tylko, że nie ma już miejsca na multimedalistów w tym sporcie, że poziom idzie do góry, że i zawodnicy i psy są co raz lepiej przygotowani, że już nie zrobię takiego błędu jak rozdzielanie swoich sił i energii na kilka celów. Mam drugi czas w open na 136 zawodników, jestem Vice Mistrzem Świata.

Czwórki zaprzęgowe startowały co 1 minutę, pierwszego dnia miałem 6 czas przejazdu, dnia drugiego wskoczyłem na 5 pozycję na 70 zaprzęgów z 4 psami w klasie R4. Wynik ten uważam ze doskonały dla tego składu, około 10 sekund straty do 1 miejsca na etapie to niewiele, a tylko dwa psy w moim teamie są ze "złotej czwórki", najsłabiej w moim zaprzęgu wypadła Barbie, która nie wytrzymywała dużych prędkości na zbiegach i na prostych dlatego też musiałem zwalniać trójkołowca przy prędkościach powyżej 40 km/h. Inaczej niż w bikejoringu w  psich zaprzęgów czyli w klasach więcej niż jeden pies nie ma podziału na płeć zawodnika, jedynie na ilość psów w zaprzęgu, która zmienia się co dwa psy. Doskonale pojechała Agnieszka Rychwalska - wskoczyła na 3 pozycję kopiąc mi tyłek na 7 sekund po dwóch dniach. Ale tylko 4 setne sekundy byłem od niej wolniejszy i niespełna 2 sekundy od Uwe Radanta, który zdobył srebro, ale i tak uległ Barbarze Wirz ze Szwajcarii. Ciasno w pierwszej szóstce, różne psy, różni zawodnicy, różne zakątki świata, a na wynikach muskamy się o siebie.

Mój brat Olgierd Tracz z Erą w klasie scooter1 wykręcił 12 czas ze stratą około 35 sekund do pudła, to niezły wynik. Agata Kaczyńska z Norą pojechała na 16 pozycji w seniorkach.

Czwórka zaprzęgowa, czyli 16 łap i 3 koła ;) Czwórka zaprzęgowa, czyli 16 łap i 3 koła ;)


Podziękowania:

Dziękujemy firmom i instytucjom wspomagających nas w starcie i w przygotowaniach:

- Redmills - za karmę dla psów
- Kross - za sprzęt
- Jagu- za sprzęt
- Brunox- za serwis i smary
- Gudojć - za przygotowanie busa
- Pruszczowi Gdańskiemu
- Polski Związek Sportu Psich Zaprzęgów


Autor relacji:
Igor Tracz
CKIS Amberdog Pruszcz Gdański
Kross Bikejoring Team


Opracował:

Opinie (16) 2 zablokowane

  • Brawa dla Igora!!! (1)

    Może się wydawać,że dyscyplina niszowa, ale jak się czyta, że były reprezentacje 25 państw i w tym gronie zostały zdobyte takie miejsca... to robi niesamowite wrażenie. Gratulacje i napieraj dalej!

    • 19 2

    • Brawa dla Igora i całej ekipy CKIS Amberdog

      Dzięki nim taka dyscyplina spartu w Polsce zaczęła się rozwijać. Pomimo, że kibiców tu nadal liczyć można na dłoniach, wolę właśnie takie widowisko, niż nasza piłka nożna, którą wykopuja byleby jak najdalej... Igor, trzymam kciuki za kolejne Wasze sukcesy, oby tak dalej ! Grunt to mieć własne marzenia, cel i dążyć do jego realizacji. Życzę więc wytrwałości !

      • 7 0

  • Brawa i gratulacje!

    Kapitalny sport, choć przyznaję, że słyszę o nim pierwszy raz. Najlepszego w następnych startach!

    • 9 0

  • Męczenie zwierząt

    nic innego

    • 4 23

  • (2)

    jezeli piszesz cos takiego to nie wiesz na czym ten sport polega. Te psy są stworzone do biegania, dla nich to jest praca tak samo jak dla innych psob np zaganianie owiec. Więc zanim coś napiszesz dowiedz sie czy to naprawde tak wyglada ;)

    • 6 2

    • Żadne zwierzę nie zostało stworzone do pracy na rzecz człowieka (1)

      Niewolnictwo też opierało się na podobnych poglądach. A co dopiero męczenie zwierząt dla rozrywki.

      • 1 4

      • Do leżenia na kanapie w M2 też żadne zwierzę, poza człowiekiem, nie zostało stworzone. Ruch jest psom potrzebny, ich dzicy przodkowie też prowadzili aktywne życie. To, że przy okazji biegania coś pociągną nie ma żadnego znaczenia - one nie podchodzą do tych kwestii ideologicznie.

        • 4 1

  • Nie znałem tego sportu

    Męczenie zwierząt.... Myślę że nie. Zwierzęta to męczą się na łańcuchu albo w bloku. Tu na pewno jeśli jest odpowiednia rasa to ma z tego radochę ;)

    • 10 2

  • Łał!

    Gratulacje

    • 3 0

  • W kazdym sporcie wcześniej czy później są upadki i wzloty

    Przegraną trzeba potraktować jako dobrą lekcję i robic wszystko by utrzymac się na pozycji. Nie ma co się dołować, to chyba dobrze mieć rywali równym siebie, albo i lepszych, dzięki temu ma się motywację żeby dać z siebie jeszcze wiecej. Igor, dla mnie i tak jesteś wielki i zycze Ci wszystkiego dobrego! Powodzenia

    • 4 0

  • Piękny, czysty sport

    Igor Tracz powinien być fetowany w każdej stacji TV zamiast producenta spalin Kubicy czy łamacza szczęk Adamka. I o doping tu jakby trudniej niż w kolarstwie szosowym. Spoko Igor, za rok i tak będziesz mistrzem :-)

    • 6 0

  • BEZEDURA

    Psy z tego zprzęgu są jedynymi psami w mieście naprawdę wybieganymi. Gratuluję sukcesu - Panu i psom !

    • 5 0

  • BEZEDURA P.S. (1)

    O dziadowskich piłkarzach w mediach jest na każdym kroku . O innych dyscyplinach - w których wygrywamy - ani słowa . Może to i nawet lepiej . Jeszcze nasi " idole" z wrażenia zrobią sobie krzywdę .

    • 5 1

    • No właśnie, jeśli polscy kopacze wygrają z Mołdawią czy innym Azerbejdżanem, to media robią z tego święto narodowe, a kiedy odnosimy sukcesy ma miarę mistrzostwa świata w mniej popularnych dyscyplinach (choć przy odpowiednim umieszczeniu kamery o wiele bardziej widowiskowych!), to cisza.

      • 2 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Święta Wielkanocne nad morzem - atrakcje dla całej rodziny

450 zł
zajęcia rekreacyjne

Konopna Noc Saunowa!

125 zł
spotkanie, morsowanie, trening

Aktywne Świętowanie - Wielkanoc 2024

w plenerze, zajęcia rekreacyjne, sporty ekstremalne

Forum

Najczęściej czytane