• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Uczył mnichów jeździć na desce. Rusza w kolejną podróż

Łukasz Stafiej
23 listopada 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
  • Trzy lata temu Adam Szostek jeździł na longboardzie m.in. po Chinach i Nepalu. Teraz jedzie do Malezji: - Wychodzę z założenia, że marzenia trzeba realizować, nieważne jakie one są. Mi się zamarzyło przebieranie nogami po świecie.
  • Celem tegorocznej wyprawy do Malezji jest przejechanie tysiąca kilometrów od północnej granicy z Tajlandią do Singapuru.
  • Całą trasę Adam ze znajomymi planują pokonać o własnych siłach. Z transportu lokalnego nie będą korzystać.
  • W czasie poprzedniej wyprawy do Azji Szostek uczył jeździć na desce lokalne dzieci.
  • Jedną z lekcji dał w buddyjskim klasztorze w Nepalu.

- W Nepalu zaproszono mnie do klasztoru i poproszono o lekcje jazdy na desce dla mnichów. Lama oczywiście chciał spróbować pierwszy. Nie zdążyłem go nawet przytrzymać i zaliczył niezłą glebę - wspomina Adam Szostek, trójmiejski podróżnik i longboarder, który właśnie wyrusza na kolejną wyprawę do Azji. Z plecakiem na plecach chce przejechać na deskorolce tysiąc kilometrów - z północy Malezji do Singapuru.



Łukasz Stafiej: Już raz objechałeś Azję na longboardzie. Jak było?

Adam Szostek: To było trzy lata temu. Wiele czasu minęło, a ja wciąż nie wierzę, że to się udało. Ale mam zdjęcia i to mnie utwierdza w przekonaniu, że sobie tego nie wymyśliłem i przez prawie osiem miesięcy przejechałem ze znajomymi większą część Azji. Może nie cały czas na desce, ale jeździliśmy gdzie tylko się dało i był asfalt. Pomiędzy większymi miejscowościami śmigaliśmy transportem lokalnym lub autostopem. Najciekawiej wypadły Chiny, gdzie tak naprawdę można jeździć wszędzie, ale Nepal, Malezję, Kambodżę czy Turcję też świetnie wspominam.

Nie była to twoja pierwsza daleka podróż, bo niemal cały czas jesteś w trasie.

To prawda, trochę przebieram nogami. Ale w ostatnich latach skupiłem się na bliższych atrakcjach. Kilka miejsc w Polsce naprawdę mocno mnie urzekło - uwielbiam nasze góry i ścianę wschodnią. Jeśli chodzi o podróż na desce, to już wcześniej jeździłem po Europie, a w 2008 roku sprawdzaliśmy ze znajomymi asfalt w Indiach. To po tym tripie i megasympatycznym przyjęciu przez lokalsów powstało marzenie, by przejechać całą Azję. Warto dodać, że nie robiliśmy tego tylko dla siebie, bo po drodze uczyliśmy jeździć na desce lokalne dzieciaki.

Jak Azjaci reagowali na białego chłopaka przemierzającego ulice miast i szosy na prowincji na desce?

Na pewno nie jest to tam zajęcie tak popularne jak w Europie czy Stanach. W większych miastach jest trochę jeżdżących, lecz w małych miejscowościach to totalna nowość. Ludzie znają to z telewizji, ale nigdy nie widzieli na żywo. Często chcą spróbować, przejechać się kawałek. Zastanawiają się jak można na tym podskoczyć. I to nie tylko dzieciaki, ale też starsi. Łatwo w ten sposób poznać kogoś nowego, dowiedzieć się czegoś o ich życiu czy choćby zostać zaproszonym na herbatę.

Trafiłeś dzięki desce w jakieś wyjątkowe miejsce?

W Nepalu zaproszono mnie na cały dzień do klasztoru i poproszono o lekcje jazdy dla mnichów. Po prostu ktoś pomachał do mnie na ulicy, powiedział, że widziano mnie z okna i że lama pyta się, czy nie zajrzałbym na chwilę. Oczywiście chciał spróbować pierwszy. Nie zdążyłem go nawet przytrzymać i zaliczył niezłą glebę, ale na szczęście nic mu się nie stało. Potem próbowali wszyscy młodsi mieszkańcy klasztoru, skończyło się wspólną kolacją, słoną herbatą i zaproszeniem na tradycyjne obrzędy. Nigdy nie sądziłem, że będę uczył jazdy na desce w buddyjskim klasztorze gdzieś w Himalajach. To była jedna z najlepszych chwil w moim życiu.

Ruch uliczny nie sprawiał problemu? Poruszanie się po wielkomiejskich ulicach w Azji zdaje się być sporym wyzwaniem.

Nie jest tak źle. Są szerokie pobocza dla skuterów, których można się łapać i mieć podwózkę. To podobnie jakby się jeździło tam rowerem. Oczywiście staram się uważać, nie jeździć po zmroku, nie cisnąć za szybko. Tym razem też powinno być dobrze, choć kolana i nadgarstki na pewno nieco dostaną.

Jaką teraz obierasz trasę?

Jadę na dwa miesiące do Malezji. Posiedzę trochę w Kuala Lumpur i okolicach, chcąc przyjrzeć się, jak wygląda tam przeciętny dzień. Na pewno zatrzymam się na polach herbacianych Cameron Highlands, gdzie znajomi otworzyli hostel. Odwiedzę też wyspę Penang, słynącą z najlepszego w Azji jedzenia. Poszukam lokalnych skateparków, poznam kogoś nowego, pokręcę się po zakamarkach miast i miasteczek. Ale dokładny plan - jak zawsze - powstanie na gorąco na miejscu.

Wybierasz się sam?

W połowie grudnia spotkam się z kumplem, który jedzie do Malezji autostopem z Polski. Razem spróbujemy przejechać całe wybrzeże tego kraju na deskach. Być może dołączy też koleżanka z Chin i lokalni skaterzy. Czegoś takiego jeszcze tam nie próbowano, więc może być niezła zabawa.

Planujecie używać innych środków transportu niż deska?

Tym razem na miejscu chcemy jechać non stop na desce, mając w plecakach namioty i niezbędny ekwipunek. Testowaliśmy to już w Polsce i daje to radę - dziennie można zrobić ponad 50 km. W Malezji zaczniemy na północy, przy granicy z Tajlandią, a skończymy w Singapurze.

Ile to kilometrów?

Mniej więcej 1000 kilometrów. To będzie pierwsza taka próba w tych rejonach. Żaden Polak nie zrobił na desce takiego dystansu. Na mapach trasa wygląda dobrze - przecież z północy na południe musi być z górki. Ruch samochodowy nie jest tam za duży, asfalt jest, więc wszystko gra. Oby tylko pogoda dopisała, bo różnie być może z deszczami, ale na to nie mamy wpływu. Generalnie planujemy machać nogami, ile się tylko da, a jak coś pójdzie nie tak, to resztę trasy dojedziemy stopem.

Jak wyglądają przygotowania do takiego wyczynu?

Przygotowania wyglądają dość chaotycznie, ale to chyba standard w moim wykonaniu. Deska jest, buty są, mam wszystkie podstawowe rzeczy niezbędne w tych rejonach. Czego zapomnę, to najwyżej poszukam na miejscu. Wyjazd odbędzie się w trakcie świąt, więc wezmę kilka opakowań barszczu czerwonego, by wigilia miała jakiś polski akcent. Ciekawe, co na to powiedzą Malezyjczycy.

Jaki jest cel tej wyprawy?

Cel to na pewno przejechanie wybrzeża na desce, ale bardziej mi zależy na przyjrzeniu się, jak wygląda życie na malezyjskiej prowincji. Nawet jeśli plan deskowy nie wypali, trafimy w wiele ciekawych miejsc, zobaczymy, jak wygląda dzień powszedni w wioskach gdzieś na wybrzeżu. Co tam się robi popołudniami, co je, jak spędza czas. Ze wszystkich krajów Azji, które odwiedziłem, Malezja zaintrygowała mnie najbardziej i powiedziałem sobie, że jeszcze tam wrócę na dłużej. No i jadę.

Jesteś bardzo pozytywnym człowiekiem. Obawiasz się w ogóle czegoś przed taką wyprawą?

Pewnie, że się obawiam. Że ruch na drogach będzie większy niż się spodziewam. Że święta spędzę z dala od bliskich w jakiejś wiosce, której nazwy nie umiem wymówić. Że będzie padać. Że trafię na złośliwe małpiszony. Martwię się też, że krewetki nie będą tak dobre, jak pamiętam, albo padną mi wszystkie łożyska w kółkach. Jest tego sporo. Jednak alternatywa, czyli siedzenie przez zimę w domu, nie wydaje mi się zbytnio atrakcyjna. Poza tym wychodzę z założenia, że marzenia trzeba realizować, nieważne jakie one są. Mi się zamarzyło przebieranie nogami po świecie, więc we wtorek zaczynam.

Szczegóły wyprawy Adama Szostka można śledzić na blogu www.longandroll.blogspot.com oraz na profilu na stronie na Facebooku.

Opinie (23) 2 zablokowane

  • Powodzenia!

    • 35 1

  • (10)

    Cały dzień jeździ na desce i pali jointy.

    • 11 32

    • Coś trzeba w życiu robić.

      • 9 3

    • A Ty? (1)

      Smucisz w komentarzach.
      Każdy robi, co lubi:)

      • 8 3

      • Ech...
        Ta gimbaza nieobyta

        • 4 2

    • (1)

      on nie pali:)

      • 4 2

      • Połyka w całości :D

        • 1 0

    • Ty - Cały dzień siedzisz przed kompem i pijesz piwo. (2)

      • 0 2

      • (1)

        Gimbusy!
        Tu chodziło o nawiązanie do filmu "Chłopaki nie płaczą", nakręcili go jak was na świecie nie było.

        • 4 2

        • zawsze sie jakis kretyn znajdzie co przypadkiem przeczyta cos czego nie rozumie

          i tak mozna zauwazyc we wielu opiniach w roznych tematach jest na tym portalu.

          • 1 1

    • też sobie zapal i pokaż jak jeździsz

      • 1 0

    • I jest ambasadorem takim jak Tony Halik - wszystko pasuje :)

      • 9 0

  • Spoko koleś, powodzenia ziomek:)!

    • 24 1

  • (2)

    A tatuś za to wszystko płaci...

    • 10 32

    • Czemu

      Skad sie biora ludzie co wrzucaja takie komentarze

      • 8 1

    • TATUŚ

      Nic o tym nie wiem ! ale dzięki za sugestię i zaraz sprawdzę ..... chwileczkę idę sprawdzić.
      .... to nie ja ! cholera znowu sam na to zarobił ! ! !

      • 4 0

  • I to jest temat

    • 7 2

  • Miszcz !

    Powodzenia zią !

    • 12 3

  • i to się wg mnie w życiu liczy najbardziej

    spoko ziomki jak wynika z opisu na ich blogu, takich więcej i życie stanie się piękniejsze, nawet w tym smutnym jak p... mieście ;-)

    • 13 1

  • Pura Vida!!

    Trzym sie tam i niech smak bedzie z Toba! ;)

    • 3 1

  • ale zajawkowicz!!

    Podziwiam takich ludzi

    • 4 1

  • za chwile będzie stary z dziurą w kieszeni i sie skończy video film

    • 1 4

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Nordycka Noc Saunowa

169 - 299 zł
zajęcia rekreacyjne

TRE ćwiczenia uwalniające stres, napięcia i traumę z dr Markiem Kulikowskim

100 zł
warsztaty, trening

Warsztat Wyjazdowy: Joga Pięciu Żywiołów z Moniką Żółkoś

1200 zł
joga

Forum

Najczęściej czytane