• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

TrójMiejskie bieganie

Mikołaj Wierzbicki
27 czerwca 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Zabytkiem po szosach i szutrach
Medal i numer startowy z 2009 r. Medal i numer startowy z 2009 r.

Zaczynamy pisanie bloga o bieganiu i aktywnym spędzaniu wolnego czasu w Trójmieście. Zaczynamy, bo autorów będzie dwóch - Piotr Suchenia, trener lekkiej atletyki i organizator zawodów sportowych oraz Mikołaj Wierzbicki, amator biegania, piszący te słowa.



Po takiej dedykacji to już trzeba zadebiutować Po takiej dedykacji to już trzeba zadebiutować
Ostatnie metry i... META! Ostatnie metry i... META!
Tak się złożyło, że start bloga pokrywa się z rozpoczęciem zapisów do największej trójmiejskiej imprezy biegowej - XVII Maratonu Solidarności. O szczegółach dotyczących rejestracji można przeczytać na stronie organizatora oraz w artykule Portalu Trójmiasto, ja jednak chciałbym opisać swoje wrażenia jako uczestnika tej imprezy w 2009 r. i debiutanta na dystansie 42 km. Niech to przy okazji będzie wstęp i wyjaśnienie, z jakiego punktu widzenia będę pisał o bieganiu.

Nigdy nie lubiłem WF-u i jeśli tylko się dało, załatwiałem sobie zwolnienia. W grach zespołowych byłem wybierany przez kapitana drużyny jako jeden z ostatnich, a skoki przez kozła, przewroty w przód i bieganie w kółko po bieżni wydawały mi się wyjątkowo ogłupiające. Całe szczęście jeździłem sporo na rowerze, co uchroniło mnie przed zawałem przed trzydziestką. Jednak przekraczając trzydziestkę zorientowałem się, że moje BMI podąża za wiekiem i z kondycją też za dobrze nie jest. Klasyka gatunku - praca głównie przy komputerze, godziny za kierownicą w korkach, ulubione danie - pizza. No i zareagowałem też standardowo - na wiosnę 2009 r. wykupiłem karnet na siłownię. Okazało się, że 15 minut na bieżni to dla mnie ogromny wysiłek... Zawziąłem się, biegałem coraz dłużej, kupiłem dobre buty i z radością obserwowałem postępy.

W zawodach zadebiutowałem w maju, podczas Biegu Europejskiego w Gdyni. Pierwszą w życiu dychę przebiegłem w 56 minut. No i wtedy zamarzyło mi się to, co chyba każdemu biegaczowi - maraton. Nie chwaląc się za bardzo, żeby nie zapeszyć, rozpocząłem regularne treningi w lesie i nad morzem. Nie stosowałem konkretnego planu treningowego, choć oczywiście zaglądałem do książek polskiego guru biegowego, Jerzego Skarżyńskiego i spędzałem długie godziny na forach biegowych. Starałem się trenować na zasadzie 2-3 krótsze, intensywniejsze biegi w tygodniu i dłuższe, spokojne wybieganie w weekend.

Pierwszy półmaraton ukończyłem trochę "z rozpędu". Wystartowałem na dychę w V Nocnym Biegu Świętojańskim, a że wówczas bieg na 10 km, półmaraton i maraton odbywały się równocześnie, po pierwszej godzinie, zamiast ustawić się w kolejce do dekoracji, skręciłem dalej na trasę. Bieg ukończyłem, choć oczywiście nie zostałem oficjalnie sklasyfikowany. Do auta wracałem na sztywnych nogach, a przez kolejne dni unikałem schodów... Potem był Półmaraton Ziemi Puckiej, następnie pierwsze 30 km, po których nie zniesiono mnie na noszach, poczułem więc, że maraton jest osiągalny. A kiedy chwilę po rejestracji do XV Maratonu Solidarności dostałem od Skarżyńskiego dedykację o treści "Mikołajowi, z okazji debiutu maratońskiego", wiedziałem, że odwrotu już nie ma i dobiec muszę, choć znawcy odradzali na początek ten termin i tę trasę.

Następnego dnia, stojąc na starcie, miałem przed oczami reklamę leku przeciwbólowego z biegaczką roli głównej. Kiedyś myślałem sobie: o proszę, taka niepozorna babka, a jest w stanie przebiec maraton, niesamowite. Od zawsze maraton uważałem za coś abstrakcyjnego, nieosiągalnego, a teraz jestem w tym tłumie, mam tak jak wszyscy wokół te śmieszne buty biegowe, oddychające ciuchy, napoje, żele... No i wreszcie start. Ruszyłem z entuzjazmem, zbyt szybko, jak to zwykle debiutanci. Połowę trasy zrobiłem w dwie godziny z minutami. Biegłem i podziwiałem niezwykłe widoki wyludnionego miasta - wrażenie niesamowite dla każdego, kto na co dzień spędza długie godziny w korkach. Prawa nitka głównej arterii Trójmiasta była tylko dla nas, na lewej stali kierowcy, którzy raz to machali, raz wygrażali biegaczom. Za Mostem Siennickim opadłem nieco z sił. Ponoć kryzys, tzw. ściana, nadchodzi najczęściej około 30 km, mnie dopadł nieco wcześniej. Poczułem ból mięśni, o których istnieniu nie wiedziałem. Do tego rozpoczęła się najbardziej monotonna część trasy - na Westerplatte i z powrotem, na odkrytym terenie, w sierpniowym słońcu. Widząc kolegów z dwiema krwawymi plamami na koszulkach cieszyłem się, że pamiętałem o zaklejeniu plastrami sutków. Jeśli ktoś nie biegał dłuższych dystansów, nie przyjdzie mu to do głowy. Na punktach odżywczych, obok wody, pojawiły się banany i czekolada, trzeba tylko uważać z ilością, bo każdy ciężar w żołądku odczuwa się dużo bardziej niż zwykle. Za początkowy entuzjazm przyszło mi zapłacić na końcowych kilometrach, gdzie bieg musiałem przerywać truchtem, czasem nawet marszem.

Wszystko jednak minęło, kiedy dotarłem na Długą i w oddali zobaczyłem napis META. Ostatnie 200-300 metrów to był prawdziwy finisz, biegłem ile sił w nogach, zupełnie jakbym nie miał tych 42 km za sobą. Obiektywnie rzecz biorąc pewnie się wlokłem, miałem jednak wrażenie, że frunę do linii końcowej. A co na mecie? Wcześniej myślałem, że padnę ze zmęczenia, niebiosa się otworzą, dzwony będą dzwonić i Neptun zacznie bić brawo, a tu jakoś nie... Stałem twardo na nogach, z solą na twarzy, szczęśliwy, że się udało. Było pięknie, ale nie aż tak, jak myślałem, że będzie.

Teraz, patrząc z pewnej perspektywy, myślę że to było za wcześnie na debiut. Maraton trzeba przebiec, nie przejść. Wystartować to nie problem, jeśli jest się jako-tako wybieganym. Maratonu ponoć nie kończą tylko ci, którzy złapali kontuzję albo profesjonaliści, którzy źle rozłożyli siły. Pozostali, wcześniej lub później, dotrą do mety. Gdybym miał zatem komuś doradzać - nie ma co się spieszyć. Maraton poczeka, ludzie biegają na tym dystansie od 2500 lat ;)

Tym wpisem rozpoczynamy cykl artykułów w formie bloga pisanych przez aktywnych mieszkańców Trójmiasta. Autorzy podzielą się swoimi sportowymi doświadczeniami, opowiedzą subiektywnie o imprezach rekreacyjnych w których wzięli udział, zaprezentują też wiele ciekawych zdjęć. Zapraszamy do śledzenia działu Pasjonaci Piszą.

O autorze

autor

Mikołaj Wierzbicki

- z zawodu prawnik, pasjonat biegania i historii Gdańska. Pisze o swoim treningu, bieganiu oraz aktywnym wypoczynku z perspektywy amatora i uczestnika wielu imprez sportowych.

Opinie (24) 7 zablokowanych

  • Super 3mam kciuki i z chęcią poczytam

    również jestem amatorem, biegam w jak Pan napisał w tych śmiesznych butach bo faktycznie śmieszne są nie wspominając o tych obcisłych ubraniach heheh
    nie mieszkam już w 3mieście ale zawsze gdzieś tam jest ze mną. co do biegania każdy zaczyna od dreptania Ja również gdy stanołem do półmaratonu w Toruniu nie wierzyłem że dam rady :))) śmieje się dla tego że zawieszony na tyłku koleżanki a te tyłki koleżanek są naprawdę ładne, spostrzegłem się że właśnie mijam 19 km . Teraz jeżdżę na rowerze MTB ale po tym artykule mam ochotę wskoczyć w te przepocone trampki i biec .....

    pzdr

    • 1 1

  • 2 maratony za mną

    grunt to przygotowanie. Nie nastawiam się na wielkie wyniki, ale staram się równomiernie rozłożyć siły - z tego co opisuje autor, wnoszę, że bardzo duże obciążenia wziął na siebie po rozpoczęciu biegania - jeśli faktycznie miał problemy z kondycją i BMI powinien odłożyć maraton na kolejny rok - a tu dycha, półmaraton, 30-ka. I wszystko od maja.

    Zdrowie na pierwszym miejscu. Aż dziw, że nie złapał przeciążeniówki. Ja do pierwszego maratonu dochodziłem 3 lata? Warto? Oczywiście, że tak! A radość z ukończenia tego biegu po raz pierwszy nie do opisania.

    • 0 1

  • Gratulacje

    Brawo Panie Mikołaju:-) Myślę, że jeszcze spotkamy się na wspólnym treningu na Bulwarze. Zaczynałem podobnie i wcale nie po to aby biegać na długich dystansach:-)Zacząłem biegać tylko po to aby rozgrzać się przed wejściem do zimnej wody:-)Gorąco polecam:-)Teraz biegam aby podtrzymać kondycję i przetrzymać jakoś ten trudny, ciężki okres letni:-)Teraz już biegam bo chcę, biegam bo lubię, biegam bo sprawia mi to satysfakcję, biegam bo widzę pozytywne efekty biegania, biegam bo poznaję wspaniałych ludzi, których wiąże wspólna pasja-Bieganie

    • 0 2

  • Super!

    Jeszcze rok temu bieg przez minutę był dla mnie ogromnym wysiłkiem. Oczywiście ostatnie formy jakiegoś ruchu przechodziłem na lekcjach w-fu - co przy moich 33 latach to już kawałek czasu temu. Miałem dużą nadwagę, bóle w okolicach serca, zimne poty i ogólne notoryczne zmęczenie. Kolega z pracy namówił mnie do biegania (jak większość broniłem się tym że przecież to za bardzo męczy, że mogę zawału dostać i że przecież nogi bolą :) ) ale postanowiłem zacząć.. pierwszy tydzień męczarnia i potworne zakwasy. Przy stopniowym dawkowaniu czasu i dystansu według planu treningowego po ok. 2 miesiącach pierwsze 30 min. truchciku bez przerwy - mojej euforii oprócz mnie nie rozumiał chyba wtedy żaden spacerowicz:)
    Zachęcony sukcesem ciągnąłem dalej i niedługo potem pierwsza dycha - może głupio wyglądałem biegnąc z podniesionymi rękami i uśmiechem od ucha do ucha ale warto było !
    W tym roku pobiegłem po raz pierwszy Bieg Świętojański w Gdyni - czas taki sobie.. ale już powoli myślę o następnej dziesiątce w Gdańsku i przygotowaniach do półmaratonu można powiedzieć że bakcyl połknięty.
    Bieganie i ogólnie ruch stało się częścią mojego życia i muszę przyznać że jest fajniej. Dla zdrowia i ogólnie dużo lepszego samopoczucia - nawet mój lekarz nie mógł uwierzyć w wyniki badań. No i te uczucie po skończonym biegu ....

    Panie Mikołaju - zachęcam gorąco do dalszych wpisów i pozdrawiam.

    • 0 1

  • zaklejanie sutków to głupota nieznam nikogo kto by to robił i ani razy niewidziałem nikogo z plamami a biegam juz wiele lat (2)

    wystarczy soobie kupic dobra koszulke która wcale niemusi byc droga.O zaklejaniu sutków tylko słyszałem jak i o zaklejaniu traby.:) i wto juz bardziej moge uwierzyc bo w obcisłysch spodenkach mozna sobie poobcierac :)
    I chce zauwarzyc ze maraton Solidarnosci!! To jedyny taki maraton w Polsce gdzie biegaja robotnicy zwykli ludzie czyli ci najbardziej wartosciowi czyli stocznowcy tez..
    W kazdym maratonie jest pełno gryzipiórków własnie prawników,handlowców i im podobnych.
    Ale tylko maratonie Solidarnosci biegaja najbardziej wartosciowi ludzie którzy majac ciezką fizyczna prace i oplacani marnie potrafia jeszcze przebiec maraton.
    I to nadodatek jedne znajbardziej upalnych maratonów w poslce w srodku upalnego lata W zeszłym roku przy asfalcie termometry wskazywały 40 stopni ciepla.

    • 0 11

    • minusiki od gryzipiórków naturalnie :) (1)

      I pewnie przeszkdza wam ze to maraton "SOLIDARNOSCI"!!!

      • 0 1

      • Wartość człowieka nie wynika z zawodu, ale z odnoszenia się do innych ludzi,

        choć trzeba przyznać, że wielu prawników i im podobnych ma o sobie zbyt wysokie mniemanie.
        PS. natomiast zimą tylko obcisłe - w luźnych spodenkach spodenkach można sobie odmrozić. Kiedyś biegłem w kiepskiej koszulce. Kiepskość koszulki zależy w moim przypadku od temperatury. Im zimniej, tym bardziej sutki sterczą i się obcierają. Dopóki się nie znajdzie (testowanie) lepszej koszulki, warto wykorzystać patent z plastrami.

        • 0 0

  • bieganie to zycia danie

    Ja nie biegam zawsze,chod energiczny, tez daje efekt idyliczny,
    Ogolnie kilka chwil sportu czyli ruchu czynnego to jes cos wspanialego,
    Jesli robicie to systematycznie a nie chaotycznie wasza odpornosc wzrasta,
    Stajecie sie ogolnie mlodsi nie w cyfrach lecz kondycji, zachecam -zachecam!

    • 1 0

  • gdzie adres do tego bloga o bieganiu ?

    czesc, czy ten blog jest wlasnie tu ?
    Sam biegam sporo, chcialbym poczytac o doswiadczeniach innych, ewentualnie wymienic sie doswiadczeniem.

    • 0 0

  • BRawo :)

    Mikołaj, to wspaniała idea, aby powstał właśnie tego typu blog. Bieganie jest wyjątkowe, zwłaszcza wtedy, gdy biega się razem ;-) Należy więc dzielić się swoimi doświadczeniami z innymi. Ja nie marzyłam o maratonie br...;-) Nie miałam ani chęci ani na tyle samozaparcia by ,,rzucić się"na taki dystans. Namówili mnie moi przyjaciele biegacze i mimo, że nie byłam specjalnie przygotowana, podjęłam to wyzwanie po roku treningów (2-3 razy w tygodniu) oraz tylko 3 dłuższych wybieganiach po 21 km...w zeszłym roku w Poznaniu. Zostałam maratończykiem mimo, że bardzo bolało ;-) Z przyjemnością przeczytałam Twój artykuł Mikołaj - bardzo lubię takie wspomnienia, bo wiem, że zostają z nami do końca :)
    ps. i do zobaczenia na kolejnym treningu !!!

    • 0 0

  • Maraton Solidarności

    Witam. Pragnę zaprosić wszystkich maratończyków startujących w Maratonie Solidarności do poparcia ochrony ssaków morskich. Organizacja WWF Polska organizuje podczas maratonu "błękitną sztafetę" wolontariuszy, którzy na co dzień patrolują polskie wybrzeże w celu ochrony fok i morświnów. Chcemy w ten sposób spopularyzować naszą działalność. Istnieje możliwość poparcia akcji poprzez start w specjalnej koszulce promującej ochronę ssaków bałtyckich. Szczegóły mailowo lub pod nr tel 698 390 813. Pozdrawiam. Jan Wilkanowski

    • 1 0

  • taa

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Tematyczny spacer miejski: Wzdłuż Kanału Raduni

30-50 zł
spotkanie, spacer, zajęcia rekreacyjne

Dzienny Azymut - V sezon [2024] - Etap 1 - Gdynia Dąbrowa

20-30 zł
zajęcia rekreacyjne, impreza na orientację, trening

Mecz z kibicami Trefl Gdańsk

mecz

Forum

Najczęściej czytane