• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wrócił do kulturystyki w wieku 63 lat i został mistrzem

Marcin Dajos
28 października 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Grzegorz Zieliński podczas ostatnich mistrzostw Polski oraz dwa tygodnie po zawodach. Grzegorz Zieliński podczas ostatnich mistrzostw Polski oraz dwa tygodnie po zawodach.

W wieku 63 lat wrócił do kulturystyki, aby spełnić marzenia. Grzegorz Zieliński jest aktualnym mistrzem Polski weteranów w kategorii 60-65 lat. - Chcę sięgnąć po mistrzostwo świata. Kulturystyka to moje życie - mówi radny Brzeźna, właściciel najstarszej siłowni w Gdańsku.



Klub Portowiec jest najstarszą siłownią w Gdańsku. Założył go Grzegorz Zieliński w 1976 roku. Wtedy był już zafascynowany kształtowaniem sylwetki. Czasopisma na ten temat przywozili mu marynarze. W nich podpatrzył także sprzęty, które później pojawiły się w klubie. Nie były kupione, ale spawane własnoręcznie.

- W 1970 roku byłem w wojsku i przez przypadek znalazłem książkę Stanisława Zakrzewskiego "Siła, sprawność, piękno", która stała się dla mnie pewnego rodzaju przewodnikiem. Po wojsku znalazłem się w Gdańsku, gdyż tutaj mieszkał mój ociec. W piwnicy na Stogach stworzyłem pierwszą siłownię. Co ciekawe, wcześniej nigdy nie trenowałem - wspomina Zieliński.
Studiował na AWFiS pod koniec lat 70., wcześniej uczył się w Technikum Przemysłu Okrętowego.

- Następnie ożeniłem się w Nowym Porcie, tutaj zamieszkałem. Pewnego dnia poszedłem do Morskiego Domu Kultury i zacząłem rozmawiać na temat miejsca na klub. Dostałem salę i tak powstał Portowiec, który funkcjonuje do dzisiaj - dodaje.
Wtedy nie był jeszcze kulturystą. Z biegiem czasu zrobił jednak uprawnienia sędziowskie. Po kilku latach oceniania innych stwierdził, że może wyglądać tak jak oni i zaczął trenować. Z wiedzą, którą zdobywał przez wcześniejsze lata, było mu łatwiej.

- Straciłem trzy razy więcej czasu na opanowanie tego wszystkiego niż poświęciłbym teraz. Gdyby wtedy były takie możliwości, jak obecnie, to dawno osiągnąłbym wymarzony sukces - uważa Zieliński.
W mistrzostwach świata wystartował po raz pierwszy w latach 80., gdy do Polski przyjechał Ben Weider, czyli twórca najbardziej prestiżowej federacji kulturystycznej IFBB. Właśnie jej członkiem jest Zieliński. W Katowicach wystartował w kategorii poniżej 80 kg. Przy wzroście 175 cm znalazł się w grupie m.in. z Koreańczykami. Byli niemal o głowę mniejsi, ale dzięki temu przy tej samej wadze bardziej muskularni. I dlatego szybko odpadł z rywalizacji. Później uciekł z tej kategorii, ponieważ stwierdził, że nie ma sensu zbijać wagi. Większe sukcesy pojawiły się około 2002 roku. Wtedy był w "czubie" Polaków, zdobył wicemistrzostwo naszego kraju.

Grzegorz Zieliński w Portowcu w 2006 roku. Klub dzisiaj wygląda podobnie. Grzegorz Zieliński w Portowcu w 2006 roku. Klub dzisiaj wygląda podobnie.
- Kiedy zaczynałem, kulturystyka składała się z wyciskania sztangi, podciągania na drążku plus pozowania do muzyki. Bardziej przygotowywałem się pod sylwetkę, gdyż siłowo byłem zbyt słaby. Co prawda wyciskałem 200 kg, ale byli lepsi. Dostawałem jednak maksa za pozowanie, co pozwalało mi przeskakiwać punktowo tych silniejszych - opowiada Zieliński.
Później odpadły boje siłowe i została sama kulturystyka, czyli ocena sylwetki, proporcji umięśnienia i układ dowolny, czyli umiejętność harmonijnego poruszania się i "sprzedawania" swojego dobrego wyglądu.

- W 2007 roku po raz kolejny pojechałem na mistrzostwa świata, tym razem na Sycylię, i zdobyłem 5. miejsce w kategorii masters do 60 lat. Później w Polsce wyrósł mi rywal, którego nie mogłem pokonać, gdyż był po trójboju siłowym. Potężny facet, który do tego miał środki finansowe, aby się dobrze przygotować. Ja musiałem wyrzekać się wielu rzeczy, aby być gotowym na zawody. Nie miałem z nim szans i odpuściłem. Gdybym był tym drugim w kadrze, to oczywiście mógłbym jeździć na zawody międzynarodowe, ale wówczas moje koszty wzrosłyby dwukrotnie - wspomina Zieliński.
- Wracając do wyrzeczeń, to gdybym odkładał pieniądze, może wybudowałbym sobie dom. A tak znajomi mówią, że wszystko przejadłem. Odpowiadam, że tak, ale przynajmniej jestem zdrowy - dodaje.
Kiedy zrezygnował ze startów, prowadził jeszcze zawodników, pilnował diety, ale z czasem za mocno odpuścił i nagle stwierdził, że się zaniedbał.

Grzegorza Zielińskiego, poza Portowcem często można spotkać na spacerze z psami. To także traktuje jako formę treningu. Grzegorza Zielińskiego, poza Portowcem często można spotkać na spacerze z psami. To także traktuje jako formę treningu.
- Nagle stwierdziłem, że swoim uczniom czy ludziom przychodzącym do klubu muszę pokazać, że to wszystko ma rzeczywiście sens. Niektórzy patrząc na mnie i mój zaniedbany wygląd mogli pomyśleć, że jestem jakimś wariatem. Na to nie mogłem sobie pozwolić. A do tego nie było już kogoś, z kim nie mógłbym sobie poradzić - mówi Zieliński.
Od stycznia ponownie wziął się do ciężkiej pracy nad własnym ciałem. Ostatnimi zawodami pokazał, że nawet po sześćdziesiątce można osiągnąć odpowiednią formę. W swojej kategorii zdobył mistrzostwo Polski. W open przegrał jedynie z 42-latkiem.

- Wszystko jest kwestią doboru pokarmów i liczby kalorii. Moja dieta jest prosta i... niesmaczna - ryż, piersi z kurczaka, warzywa i suplementy - mówi Zieliński.
Pasję musi łączyć z pracą. Klub nie daje mu utrzymania, nawet do niego dokłada. Istnieje nawet groźba, że będzie musiał go zamknąć. Dlatego jest ochroniarzem. Do tego sprawuje funkcję radnego Brzeźna. Kiedy jednak przygotowywał się do zawodów, musiał poprosić o pauzę.

- Pracować jednak musiałem, aby mieć pieniądze. Zarywałem noce, ale wiedziałem, że nie zrobię rzeźby, jeśli nie będę spał po 6-8 godzin na dobę. Co do rady dzielnicy, to kadencja trwa cztery lata. Na pewno w tym czasie uda mi się zrobić dla Brzeźna wiele dobrego - kończy Zieliński.

Opinie (62) 1 zablokowana

  • Szacunek i wielkie gratulacje!!

    Ten sport, to sztuka kompromisu, w którym trzeba umieć ułożyć własne życie i poświęcić się temu na 200%. Tego właśnie dokonał Pan Grzegorz Zieliński.
    Panie Grzegorzu, zawsze Pan był moim autorytetem i zawsze Pan nim będzie. Wiedza jaką Pan się ze mną dzielił pozostanie mi na zawsze w pamięci. Serdecznie dziękuję Panu za te wszystkie lata, w których mogłem się uczyć tak ciężkiego sportu jakim jest kulturystyka w Pana siłowni.
    https://www.youtube.com/watch?v=BSRW-c2qnO
    https://www.youtube.com/watch?v=jdajeWYQ5EQ
    Pozdrawiam serdecznie

    • 0 0

  • Panie Grzegorzu minąłem Pana dziś w bramie cmentarza we Wrzeszczu, szkoda, że tak późno się zorientowałem, że to Pan bo bym Panu pogratulował osiągnięcia.

    • 1 0

  • Fajny gość (1)

    Nie poznałem osobiście, tylko z widzenia. Pamiętam Grzegorza jeszcze z siłowni TKKF ,,URODA". Kiedyś nawet chyba w gipsie trenował, pomyślałem sobie - ale gościu ma zapał. Później Grzegorza widywałem na siłowni OLIMP we Wrzeszczu. Miły, sympatyczny człowiek, można było porozmawiać. Trenował też mojego dobrego kolegę, który na ,,Urodzie" został bestialsko zamordowany. Wszystkiego dobrego Grzegorz i pozdrawiam.

    • 1 0

    • Grzegorz

      Znam Grzegorza od lat siedemdziesiątych kiedy to zaczynał swoją kulturystyczną działalność przy TKKF Portowiec.Nic nie przesadzę jeżeli napiszę,że jest to prawdziwy pasjonat ,bezinteresownie całkowicie oddany kulturystyce,pozytywnie oddziaływujący na młodych adeptów tej dyscypliny sportu,a prywatnie skromny,przystępny,bardzo kontaktowy człowiek.Pisząc o sobie przez wrodzoną skromność nie dodał,że w latach osiemdziesiątych uległ bardzo poważnemu wypadkowi samochodowemu(widziałem po wypadku ten samochód i dziwiłem się jak można było wyjść z tego zdarzenia z życiem).Długo chodził o kuli,ale dopiął swego,doszedł do siebie.Prawdziwy twardziel.Pozdrawiam Grzegorz..Sławek,ten od piłki nożnej.

      • 1 0

  • Brawo tak trzymać !

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gry Parkowe na Orientację Zabawa z Mapą Kozacza Góra

20 - 27 zł
impreza na orientację

Bieg granicami Sopotu

50 zł
bieg

Razem w plenerze. Spacer krajoznawczy

spacer

Forum

Najczęściej czytane