Żeglowanie po Zatoce Gdańskiej bez patentu i kontaktu z urzędem morskim? Jest to realne, być może nawet w najbliższym sezonie, w 2014 roku. MOSiR Gdańsk planuje wyłożenie specjalnych mat przy brzegach. Dzięki nim możliwe będzie 'wypchnięcie' łódki bezpośrednio z plaży do wody.
Kiedy plany MOSiR zostaną zrealizowane, w Trójmieście będzie mogła rozwinąć się nowa aktywność, jaką jest żeglarstwo plażowe. Szukając w internecie wiadomości na ten temat, okazuje się, że nie jest ono w Polsce popularne. Co może wydawać się zaskakujące, wystarczy odpowiednia, niedroga, w porównaniu z innymi inwestycjami związanymi z żeglarstwem infrastruktura, aby taką przygodę mógł rozpocząć praktycznie każdy.
- Żeglarstwo plażowe jest tańsze niż budowanie marin, falochronów i całej infrastruktury dla większych łodzi. Do żeglarstwa plażowego wystarczyłaby rozwijana mata, gumowy dywan, po którym można by przetoczyć lekkie łódki plażowe - czytamy na stronie baltic-proa.com.
Zdaniem osób, które chcą wypromować tę formę rekreacji w Gdańsku, wystarczyłyby trzy takie miejsca, aby zachęcić ludzi do uprawiania żeglarstwa plażowego.
MOSiR zapewnia, że jest to wykonalne i możliwe. - Wspólnie z urzędem miasta pracujemy nad koncepcją zagospodarowania plaż, w której przewidujemy taką inwestycję - mówi Trojmiasto.pl Grzegorz Pawelec, rzecznik gdańskiego MOSiR. - Nie wiemy jednak teraz czy w budżecie miasta znajdą się na nią środki, ze względu na duży jej koszt - dodaje Pawelec. Szacuje się, że cała inwestycja pochłonie około 120 tys. zł.
Jak zapewnia Marcin Stiburski z Baltic-Proa, żeglarstwo plażowe może być dostępne dla każdego. - Naprawdę można dzisiaj żeglować legalnie bez patentu żeglarskiego, bez rejestracji łódki, bez kontaktu z urzędem, dwie mile morskie, czyli 3,7 km od brzegu morskiego na łódkach do 7,5 metrów długości - tłumaczy Stiburski.
Idea żeglowania plażowego jest zbliżona do jazdy na rowerze. - Chcesz popływać. Bierzesz swoją łódkę z garażu, ładujesz na dach samochodu, przyjeżdżasz na plażę, zanosisz łódkę nad brzeg, montujesz i pływasz - czytamy na stronie fanów tej aktywności.
Stiburski dodaje, że jego koledzy z innych krajów dziwią się, że polskie wybrzeże jest puste. - Obecnie nasze plaże są wykorzystywane przez około dwa miesiące w roku na typowe plażowanie. Czy nie mogłyby być pełne żagli, podobnie do sytuacji, jaka ma miejsce w innych krajach nadbałtyckich? - pyta retorycznie. - Otwarcie na żeglarstwo plażowe rozszerza czas tzw. sezonu turystycznego nawet do pięciu miesięcy - dodaje.
Żeglarstwo plażowe ma jeszcze jeden niezaprzeczalny atut. - Jest tańsze od tradycyjnego żeglarstwa, co zdecydowanie powiększy grono jego miłośników. Zapotrzebowanie na drogie mariny jest małe, większości z nas nie stać na zakup i utrzymanie jachtu. A wielu chciałoby żeglować - uważa Stiburski.
Gdański MOSiR rozważa dwie lokalizacje na ułożenie mat dla żeglarzy, w okolicach Brzeźna, koniec al. Hallera lub Jelitkowa, na przedłużeniu ul. Piastowskiej.
- Gdy w Gdańsku powstanie odpowiednia infrastruktura, a ludzie ją zauważą, to sami zaczną się zastanawiać, jak tu zdobyć odpowiednią łódkę, katamaran czy kajak - twierdzi Stiburski.
Jakie są na to szanse? - Przy odpowiedniej promocji być może uda się je zwiększyć - słyszymy w MOSiR.