• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Atak szczytowy jest jak pięć maratonów"

Borys Kossakowski
7 marca 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 

- Atak szczytowy to jak pięć maratonów. I nie ma mowy o ciepłym prysznicu, czy obiedzie tuż po. To ogromny wysiłek, walka o oddech, śmierć czai się na każdym kroku - mówi gdańszczanin Robert Szymczak, himalaista i lekarz wyprawowy, który w ubiegłym roku brał udział w nieudanej wyprawie zimowej na Broad Peak.



W ostatni wtorek ten sam Broad Peak (według różnych źródeł 8047 lub 8051 m n.p.m.) w Karakorum został po raz pierwszy zdobyty zimą. Dokonali tego czterej polscy himalaiści: Adam Bielecki, Artur Małek, Tomasz KowalskiMaciej Berbeka. Kontakt z dwoma ostatnimi został zerwany tuż po zejściu ze szczytu i obaj zostali uznani za zaginionych. Szanse, że wrócą, są bardzo małe.

Borys Kossakowski: Podczas tegorocznych Kolosów panować będzie smutna atmosfera, choć pierwsze zimowe wejście na Broad Peak to sportowy sukces. Jednak podczas tej samej wyprawy w Karakorum zaginęło dwóch Polaków: Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Co jest najtrudniejszego w zimowej wspinaczce?

Robert Szymczak: Pogoda. Latem wchodzi się po śniegu, gdzieniegdzie trzeba pokonać odcinki lodowe. Zimą wchodzi się praktycznie cały czas po lodzie. To jak wspinanie się po szklance. Tam gdzie latem można przystanąć, bo jest zaspa śnieżna, zimą trzeba walczyć, żeby nie spaść. Dzień jest krótki, jest przeraźliwie zimno. Latem, gdy w bazie jest słońce, można nawet chodzić w koszulce. Zimą nie wychodzi się bez kombinezonu puchowego.

Jak byś opisał niebezpieczeństwo zimą w Himalajach i Karakorum? Trudno to sobie chyba wyobrazić.

Każde wyjście z obozu to zagrożenie życia. Liny są, ale zawsze może spaść kamień i linę przerwać. Jak się człowiek poślizgnie, to już się nie zatrzyma, bo jest tylko lód i zmrożony śnieg. Wyobraź sobie kilka lodowisk postawionych stromo przed i za tobą. Jak stracisz kontakt z podłożem to lecisz w dół, a tam czeka śmierć. Po każdym wejściu do bazy człowiek dziękuje Bogu, że przeżył. To nie są wakacje.

Sam atak szczytowy to ogromny wysiłek. Do czego można by go porównać?

Wystarczy wziąć udział w maratonie i już człowiek ma halucynacje pod koniec. Ale na koniec biegu są brawa, napoje, medale i ciepły prysznic w domu. Atak szczytowy to jak pięć maratonów. I nie ma mowy o ciepłym obiedzie w namiocie szturmowym. To ogromny wysiłek, walka o oddech, śmierć czai się na każdym kroku. Człowiek żywi się tylko żelem energetycznym.

Himalaizm zimowy:

Pamiętam sytuację, jak jeden krok kosztował mnie trzydzieści oddechów - tak mało tlenu tam jest. Maraton przy tym to jak poranna przebieżka. Człowiek skrajnie wyczerpany schodzi do obozu i musi sobie sam rozpuścić śnieg i coś ugotować.

Dlatego nie ma szans, by ktokolwiek wyruszył z pomocą?

To za duży wysiłek. Nie ma najmniejszych szans. Wyobraź sobie, że przebiegłeś maraton. Przy mecie czeka na ciebie ktoś, kto mówi, że musisz wrócić z powrotem te 42 km, bo na starcie został twój kolega, którego musisz przenieść z powrotem na metę. Po chybotliwym moście. To po prostu niewykonalne.

Maraton, w porównaniu do ataku szczytowego, to jest sielanka. Przebiegłem w życiu pięć maratonów, więc wiem co mówię. Maraton biegnie się cztery godziny. Atak szczytowy trwa dobę. Ekipa o tym wiedziała i była na to przygotowana. Pakistańscy wspinacze, na ile to było możliwe, szukali zaginionych. Ale także dla nich to gigantyczny wysiłek. Poszukiwania nie mogą trwać w nieskończoność. Gdyby był kontakt radiowy z zaginionymi, sytuacja wyglądałaby inaczej. Ale jeśli nie ma kontaktu, to nikt nie będzie ryzykował. Własne życie jest najważniejsze. Choć sumienie czasami też daje się we znaki. Nigdy na szczęście nie zostałem wystawiony na taką próbę.

Co poszło nie tak na Broad Peak?

Nie podejmuję się oceny tej wyprawy. Z perspektywy kanapy, sprzed telewizora, jest to po prostu niemożliwe. Nawet dla ludzi, którzy znają Karakorum. To byli profesjonaliści. Mieli doświadczenie, byli wytrenowani. Ale szli w nieznane. Nikt nie wiedział, co ich spotka. Tam czyha wiele niespodziewanych sytuacji. Atak szczytowy, zwłaszcza zimą, ma to do siebie, że himalaiści nie mają wiele rezerw energetycznych. Wystarczy drobny wypadek, żeby zabrakło sił, czy tlenu w organizmie. Jest bardzo cienka linia pomiędzy "mogę atakować szczyt" a "nie jestem w stanie zejść". Tam się idzie siłą woli, automatycznie. Na dużym niedotlenieniu, zmęczeniu.

Jak w takich warunkach pracuje mózg?

Zimowe zdobywanie gór to sztuka cierpienia. Musisz się cały czas motywować, żeby to przetrwać. Psychika jest kluczowa. Trzeba oceniać prawidłowo sytuacje. A niedotleniony mózg potrafi płatać figle i łatwo podjąć głupie decyzje.

Schodząc z Nanga Parbat miałem halucynacje. Myślałem, że jestem w pakistańskich slumsach. Widziałem jakieś dziecko, które migało mi światełkiem i wydawało mi się, że do niego idę. W pewnym momencie przestraszyłem się, że przez to dziecko przegapiłem obóz. Kto wie, co by się stało, gdybym poszedł z powrotem pod górę?

Niedotlenienie sprawia, że ludzie tracą motywację do życia. Mózg odpuszcza. Liczy na to, że ktoś przyjdzie i pomoże. To takie zmęczenie, że człowiek marzy o tym, żeby zasnąć. W wysokich górach można się już nie obudzić.

Jak temu zapobiec?

Nie da się przewidzieć wszystkiego. Kluczowe jest doświadczenie, które podpowiada ci, że góry będą stały zawsze i nawet jeśli dzisiaj się nie uda, to można spróbować za rok. Wtedy łatwiej zrezygnować. Jak się jedzie pierwszy raz, to ma się wrażenie, że to jedyna szansa w życiu. Ale nasza ekipa miała doświadczenie.

Dlaczego ekipa rozdzieliła się na dwie grupy? Zawsze nas uczą, że w górach trzeba równać do najwolniejszego.

W Karakorum i Himalajach jest inaczej. Pomagamy sobie, ale każdy jest odpowiedzialny za siebie. Podzielili się na dwie grupy, bo jedna szła nieco szybciej. Utrzymywali kontakt ze sobą. Gdy jedni schodzili ze szczytu, prawdopodobnie minęli się z tymi, co wchodzili. Zakładam, że wtedy wszystko jeszcze było w porządku. Mieli spotkać się w obozie szturmowym. Sytuacja wyglądała na stabilną. Niestety stało się coś nieprzewidzianego. Prawdopodobnie dużym problemem był atak choroby wysokościowej u Tomka Kowalskiego. Co się stało później, tego już nie wiemy.

Polski himalaizm zimowy, z którego jesteśmy tak dumni, spotyka się z krytyką. Mówi się, że to sport dla kamikaze. Krytykuje się rząd, że publiczne pieniądze przeznaczane są na takie rzeczy.

To jest pasja. Ci ludzie wspinali się i wspinaliby się zimą nawet bez pieniędzy publicznych. A jeśli chodzi o kwoty, to na himalaizm na pewno idzie dużo mniej pieniędzy, niż na piłkę nożną, choć ta ostatnia przynosi bardzo niewiele satysfakcji. Polacy w Himalajach mają dobrą markę, są rozpoznawani. Mamy ogromne doświadczenie. Nikt nam nie odbierze miana najtwardszych lodowych wojowników - Ice Warriors. Czasami niestety trzeba zapłacić za to cenę.

Dlaczego zimowy himalaizm jest taki pociągający?

To esencja wspinaczki. Dzisiaj większość ośmiotysięczników zdobywana jest latem i najłatwiejszą drogą. Na Mount Everest panuje wręcz tłok. Latem wchodzą na szczyt ekipy, które nie są w stanie położyć tzw. lin poręczowych. Korzystają z tego, że przed nimi idzie silna ekipa i korzystają z ich lin. Zimą trzeba wszystko zrobić samemu, od początku do końca. To przełamywanie kolejnych barier fizycznych i psychologicznych.

Robert Szymczak - lekarz wyprawowy, zdobywca Mt. Everest. Dwukrotnie uczestniczył w wyprawach zimowych, raz na Broad Peak, raz na Nanga Parbat. Obie wyprawy nie zakończyły się sukcesem.

Opinie (115) 9 zablokowanych

  • Jak dla mnie troche lekkomyślne (8)

    Wybierać się w takie góry zimą... Rozumiem - rekordy rekordami ale to chodzi o ludzkie życie. Widać z zeznań kolegów, że ten najstarszy członek wyprawy nie miał już sił na zejście. Był przecież bardzo doświadczony, mógł przewidzieć co się stanie, znał swój organizm. Mam nadzieje, że ta tragedia będzie nauczką dla wszystkich śmiałków, którzy będą się wybierać w takie niebezpieczne miejsca.

    • 22 24

    • Ratownik Maciej Berbeka

      Najmłodszy nie miał sił. Co do M.Berbeki, prawdopodobnie chciał jakoś osłaniać, towarzyszyć Tomkowi. Polecam wywiad z M. Berbeką, w którym mówi o sobie, że jest przede wszystkim ratownikiem i że najważniejsze to być z kimś do końca, nawet jak nic więcej nie da się zrobić...

      • 0 0

    • siły nie miał właśnie najmłodszy, a nie najstarszy

      • 0 0

    • zaslabl najmlodszy - 28 lat

      Tomek Kowalski. Wg kierownika wyprawy poslizgnal sie i wypial mu sie hak.
      RIP

      • 3 0

    • (2)

      miłość jest ślepa kolego

      • 3 0

      • (1)

        Takich dziadków tam puścili??

        • 1 8

        • Jeden był starszy, reszta w okolicach 30 roku życia.

          • 1 0

    • alpinista (1)

      najstarszy mial 59 lat i szczesliwie wrocil do obozu IV

      • 3 3

      • To może to nie był najstarszy, słyszałem z zeznań tych którzy wrócili, że jeden z nich nie miał siły na drogę powrotną. Myslalem, ze to ten nastarszy. Z drugiej strony tamten 58 latek był najbardziej doświadczony wiec nie dopuściłby do takiej sytuacji - żeby zabrakło siły na powrót.

        • 4 1

  • cały czas w drodze.

    Ci, którzy uważają himalaistów i górołazów za 'bezsensownie ryzykujących życie' ruszyli by swoje jestestwa poza zasięg sieci telefonicznej i poza asfaltowe drogi - zrozumielibyście, dlaczego w góry zawsze się wraca i za każdym podejściem wymaga się od siebie więcej.
    Ważna jest droga i ustawiczne pokonywanie siebie, barier i ograniczeń. W górach można wznieść się ponad wszystko.
    Góry są, temu trzeba po nich chodzić.

    • 0 0

  • nie znam sie na himalaizmie, ale w dobie technologii jaka mamy nasuwaja mi sie pytania na ktore moze ktos mi odpowie (40)

    1. Czy nie mozna zaszyc np w kurtce nadajnika gps kazdego czlonka ekspedycji? Przy jakichs problemach nie byloby klopotu z lokalizacja
    2. Czytalem ze pare lat temu na mount everest wyladowal smiglowiec, w zwiazku z tym czy nie ma mozliwosci w ramach akcji poszukiwawczej wyslac taki smiglowiecwyposazony w kamere termowizyjna?
    3. Na ciele himalaisty mozna by zamontowac czujniki ktore na biezaco monitorowalyby stan zdrowia, puls tetno, etc i na ktore podglad na zywo mialby kierownik wyprawy.
    Przy tak ryzykownych wyprawach i przy duzych pieniadzach sponsorow dlaczego nie stosuje sie takich rzeczy? Przeciez gps to zaden koszt w dzisiejszych czasach.
    Prosze o sensowne wypowiedzi.

    • 46 17

    • ODp

      1. Można i każda kurtka ma specjalny czip lokalizacyjny, tylko co z tego.

      2. Wylądował, jest nawet film na YT.

      3. Można, podobne systemy stosują biegacze, tylko po co im coś takiego, skoro wszystko wskazywało by krytyczny stan zdrowia?

      To nie jest wejście na Giewont, zazwyczaj zna się dokładne pozycje, bo członkowie ekip komunikują się ze sobą na bieżąco. Jednak w razie upadku, złamania nogi i tym podobnych rzeczy, gdy nie ma w pobliżu obozu to nikt po ciebie nie przyjdzie nawet będąc z kompanem nie zniesie cię on po stromej ścianie lodu. Przy -40 stopniach przy ataku szczytowym na lodowcu gdy nie masz namiotu, ze względu na obciążenie zostawiłeś go w obozie, nie przyleci po ciebie helikopter, raz że nie przeżyjesz w takich warunkach a 2 że nie będzie miał cię jak ściągnąć.

      • 0 0

    • (16)

      Są niestety miejsca, gdzie pomoc jest nie możliwa z kilku względów. Ograniczone zbiorniki paliwowe, brak miejsc do ladowania czy choćby czas potrzebny na dotarcie. Niestety trzeba liczyć tylko na siebie i aż na siebie

      • 7 0

      • (15)

        No i w tych warunkach pogodowych nikt nie zaryzykuje lecieć na szczyt helikopterem. Oni tam szli na własne ryzyko.

        Szkoda ich rodzin.

        • 13 0

        • (13)

          mały GPS to odbiornik, a nie nadajnik (nadajnik jest w satelicie)

          jeśli chcesz ustrojstwo z nadajnikiem, to ono może najwyżej nadać pozycję uzyskaną z GPS, ale nadaje przez inne satelity (Thuraya, Iridium) lub sieci GSM lądowe lub stacjonarne, a do tego potrzebne jest dużo silniejsze zasilanie niż do odbiornika GPS, który może być choćby w telefonie lub zegarku (Suunto)

          użycie pojęcia "nadajnik GPS" to znak laika i nieuka

          • 15 10

          • (8)

            Ale są takie przekaźniki, które przesyłają wynik pomiaru odbiornika GPS do innego urządzenia. W telefonie też możesz tak zrobić - telefon wysyła Twoje dokładne położenie na inny numer.

            • 0 4

            • lokalizator - to pojęcie, którego szukasz (1)

              są takie, dlaczego nie mieli - nie wiadomo

              • 6 0

              • Mieli jeden ale zgubili.

                • 0 0

            • (5)

              twój telefon wysyła pozycję GPS do BTS na pobliskim kościele / kominie

              pobliskie kościoły / kominy są w Karakorum "jakby niedostępne"...

              • 25 0

              • (3)

                ale sa telefony satelitarne.

                • 2 2

              • No i co, zadzwoniliby po ratownika TOPR?

                • 1 0

              • A ile one ważą?

                • 1 0

              • bateria do satcoma waży i trzeba ja ładować.
                idąc na szczyt co byś wybrał
                ćwierć kilową baterię czy ćwierć kilo czekolady?

                i co jest etyczniejsze, ponosić własne ryzyko aż do końca
                czy angażować w ratowanie siebie połowę świata i go jeszcze za to opieprzać jak ten kajciarz w Arabii

                • 11 2

              • "pobliskie kościoły / kominy są w Karakorum "jakby niedostępne"..."

                kwestia czasu...

                • 5 0

          • Coś słyszał i pomylił. (3)

            Na pewno myślał o lokalizatorze PLB EPIRB z GPS. Tam naciskasz i wzywasz pomocy.
            Tylko... no właśnie ze względu na rozrzedzone powietrze z tego co wiem na wysokości 8000 metrów helikoptery nie latają. Czyli pomoc nie może nadejść. Musiała by być drużyna ratownicza taka jak atakująca szczyt w rezerwie. Tylko jeżeli wejdzie to nie zniesie rannych, chorych, nie mających siły. Fizycznie nie ma szans. 20 kilogramów to już problem.

            • 2 1

            • drużyny ratownicze powinny mieć butle z tlenem

              odpadłby im problem z brakiem sił, takie wejście byłoby o wiele prostsze, mogliby pomóc zejść osłabionym wspinaczom.

              • 0 2

            • (1)

              no dobra, 20 kg to epirb okrętowy
              nawet na jachty sa mniejsze, wielkosci transpodnera
              a wojsko, himalaisci, kajciarze maja jeszcze mniesze
              ale to wciaz musi nadawac do satelity
              i wazyc troche
              i cos po wezwaniu musi byc robione
              przez kogos kto moze tam wlezc lub wleciec...

              to nie tylko kwestia ceny, ale tez sensu

              ja mam nadzieje, ze ci DWAJ siedzą skuleni w śpiworach w namiocie i przeczekują, ale... to już raczej zimne trupy

              ICE MEN jak Otzi

              • 1 2

              • Tak jak wcześnie sygnalizowałem

                EEPIRB ACR Electronic z grupy dla statków waży około 2,5 kg
                jachtowy, jako ze nie ma obudowy 1,2 kg
                ręczny personalny z GPS to 0.5 kg
                Wszystkie posiadają wysokowydajne baterie litowe i nadają 3 doby.
                Tylko poza tym, ze system się dowie to nie wiele wynika.
                Akcja ratownicza jest niemożliwa. Brak odpowiednich służb.

                • 0 0

        • Tylko ze helikopter by i tak tam nie dolecial...

          • 1 0

    • (1)

      Myślę, że po prostu nie mieli pieniędzy na takie urządzenia. W innym przypadku nie widzę innej przyczyny, że ze sobą nie wzięli GPSa.

      • 3 10

      • Nie wierzę w to

        takie nadajniki nie są drogie przy obecnej technologii. Nadajniki pomogłyby w ustaleniu ich pozycji.

        • 0 0

    • oficjalne (1)

      1. Lokalizatory GPS typu SPOT
      - wyprawa była wyposażona w lokalizator SPOT, zawsze miał go ze sobą Tomasz Kowalski.
      - przed atakiem szczytowym SPOT został zgubiony, o czym informowaliśmy na stronie programu na portalu społecznościowym.
      - w czasie ataku zespół nie miał więc lokalizatorów.
      - SPOT ma dość istotne odchylenia od rzeczywistości szczególnie w terenie wysokogórskim i nie należy przeceniać jego przydatności.

      2. Poszukiwania, ewentualna akcja przy użyciu helikopterów
      - w Pakistanie jest możliwość przeprowadzenia lotów helikopterowych przy użyciu maszyn wojskowych
      - w Pakistanie mogą się one wznieść na wysokość maksymalną 6700 m
      - helikoptery te teoretycznie mogą podnieść poszkodowanego na linie z wysokości ok. 6400
      - w masywie Broad Peak nie ma możliwości przyziemienia wyżej niż ponad bazą na 4950 m.
      - przeszukiwanie terenu przy pomocy helikoptera o tyle mijało się z celem, że przebywający w terenie himalaiści wczoraj
      mieli lepsze możliwości wglądu w teren. Karim przeprowadzał poszukiwania aż na 7700 m.
      - cała droga wraz ze szczegółami jest b.dobrze widoczna z bazy. Luneta przybliża wszystkie szczegóły. Zastosowanie helikoptera
      praktycznie niewiele zmienia.
      - praktycznie wezwanie helikoptera i i jego start i tak nie są proste i nigdy nie następują natychmiast. Start jest poprzedzony długą procedurą.
      - w dniu 7 marca pogoda na wysokości nie jest lotna i nie będzie w ogóle lotna w dniach następnych.

      • 8 0

      • info powyżej jest ze strony Polski Himalaizm Zimowy

        • 4 0

    • Śmigłowiec wylądował to duże słowo dotknął płozą szczytu. Był specjalnie przygotowany czyli odciążony ze wszystkiego co zbędne, przerobiony a była w nim jedna osoba.

      • 5 0

    • (3)

      Helikoptery na takich wysokościach nie latają, za mało powietrza.

      • 3 1

      • (2)

        a dokładnie tlenu, a tlen potrzebny jest do spalania paliwa.

        • 1 1

        • Gęstość i opór powietrza ma też znaczenie przy wytwarzaniu siły nośnej (1)

          • 1 1

          • racja, lecz pamiętam jak ekipa z TOP GEAR wybrała się "chyba" do Boliwii i chcieli przejechać trasę przez góry, a a wys. ok 5000 (nie pamiętam dokładnie) kierowcy zaczęli cierpieć na chorobę wysokościową, ale poddali się, bo samochody niechciały jechać, za mało tlenu. Z helikopterami "musi być podobnie. Ale zgadzam się rozrzedzone powietrze, to mniejszy opór, a mniejszy opór to mniejsza siła nośna.

            pozdrawiam

            • 1 0

    • (2)

      ad3. mieli najlepszy dostępny na świecie sprzęt,

      ad2. na wysokości 8000m n.p.m powietrze jest tak rozrzedzone, że wiatraki śmigłowca nie są w stanie wytworzyć siły nośnej .

      • 22 1

      • (1)

        Ty specjalista... wiatraki to są w młynach w Holandii a nie w helikopterach.

        • 4 10

        • Ty orzeł, a jak inaczej wytłumaczysz to laikowki, pisane jest językiem ogólnozrozumiałym, a nie specjalistycznym. czasem pomyśl a nie krytykuj w ciemno

          • 9 0

    • trochę mniej filmów o Bondzie kolego

      • 0 0

    • I ja dodam swoje 3gr (2)

      Ad. 1. Można zaszyć nadajnik- jasne, choć nadajnik musi być zasilany, a bateria (taka, która będzie działać dostatecznie długo w tamtych temperaturach), to zawsze obciążenie dla i tak już ekstremalnie wyczerpanego himalaisty. Mimo tego, nawet wiedząc, gdzie zagrożony człowiek się znajduje, szanse na wysłanie ekipy ratunkowej w tych warunkach są równe zeru. Generalnie, podczas ataków na najwyższe szczyty świata w razie poważnych kłopotów ludzi często zostawia się samym sobie, bo ratowanie stwarza bardzo duże zagrożenie utraty życia dla ratownika.
      Ad. 2. Śmigłowiec w tak rozrzedzonym powietrzu- zbyt duże ryzyko, szczególnie w warunkach zimowych. Aspekt finansowy to kolejny argument na 'nie'.
      Ad. 3. Zestaw do monitorowania, to znów obciążenie wspinacza. I znów, nawet wiedza, że z gościem dzieje się źle nic nie da, bo niemożliwe jest sprowadzenie go na dół.
      Musimy sobie zdać sprawę, jak potężnymi górami są Himalaje. Zarówno pod względem rozmiaru, jak i trudności. Pamiętajmy, że zdobywanie najwyższych szczytów trwa już wiele lat, a problemy i przyczyny wypadków wciąż pozostają takie same- na takich wysokościach (mowa tu m. in. o strefie śmierci) życie z człowieka ucieka cały czas- organizm słabnie z każą chwilą. Gdy dojdzie do tego sytuacja kryzysowa, szanse na przetrwanie są minimalne.

      • 14 0

      • moje 3 grosze (1)

        ad 1 i 3. Jakby chcieli i organizatorzy wierzyli, ze faktycznie to cos zmieni, to daloby sie ich wyposazyc w GPS i inna elektronike. Przeciez kazdy z nich mial radio wielkosci malej ceglowki, wiec byloby to do zrobienia. GPS nie przestaje dzialac na 8 tys. (mysle, ze lotnicy mieliby cos na ten temat do powiedzenia). Mysle, ze rownie waznym czynnikiem jest psychologia i to, ze akurat Hajzer, Wielkicki, Berbeka i im podobni reprezentuja pokolenie, ktore zdobywalo osmiotysieczniki w ortalionach i zawratach. Dla nich liczy sie sila woli i takie "nowinki" traktuja jako gadzedziarstwo. GPS i tak nie zniesie nikogo z gory.
        ad2. Faktycznie bylo ladowanie na Chomolungmie, tylko ze mowimy o biciu rekordu i idealnych warunkach. Te helikoptery, ktore udzielaja pomocy w gorach (jesli sie nie myle to nalezace do pakistanskiej armii) lataja do 6-6,5 tys m. Zreszta nie w kazdym miejscu da sie czlowieka ze sciany zdjac, czy nawet w dogodnym miejscu (Jakies male plateau) wyladowac przy wietrze 100 km/h (to norma, nie max.)

        • 5 0

        • Wiara organizatorów nic tu nie zmieni

          Tak, jak napisałem, monitorowanie funkcji życiowych, czy położenia wspinacza nie pomoże w kryzysowej sytuacji. Będzie już za późno na ratunek. Pamiętajmy, że już atak szczytowy przebiega, gdy ci ludzie są na granicy swoich możliwości, więc szanse na fakap są bardzo duże. Tam zasady są bezwzględnie proste. Jak idzie dobrze, to dobrze, jak źle, to już przez duże Ź.
          Co do helikopterów, to w pełni się zgadzam.

          • 6 0

    • GPS w tych warunkach "wariuje",podobnie jak (5)

      krótkofalówka,więc nic to nie daje; żaden nawet najbardziej lekki helikopter nie poleci na taką wysokość ze względu na bardzo rzadki tlen,jaki jest na tej wysokości,max.mógłby polecieć na wys.6-6,5 tys.metrów,ale nie az tak wysoko no i poza tym w tych warunkach.... gdzie to czytałeś,że helikopter wylądował na ME ?

      • 9 0

      • ok,znalazłem-tu filmik,jak ląduje na ME: (4)

        • 1 0

        • Eurocopter AS350. (2)

          nie można wpisać linku,więc wpiszcie na YT ten helikopter np.eurocopter mount everest

          • 3 0

          • (1)

            To jest jakiś fake.

            • 0 2

            • wiki pisze, ze to prawda i że nawet ewakuowano z Everestu 2ch japońskich Himalaistów.

              ale to był jeden incydent w 2005, ten helikopter tam nie stacjonuje na stałe

              • 1 1

        • filmiki wklejaj z licznymi spacjami inaczej tutejszy durnowaty skrypt je powycina

          • 5 0

  • Dlaczego o tym mówi sie SPORT? (8)

    Rozumiem że jest to wysiłek fizyczny i ma coś wspólnego ze sportem, ale rywalizacja jest wirtualna. MŚ w tej "dyscyplinie" nie ma więc nie mówmy o tym jako o sporcie, raczej hobby, albo pasja. Inna sprawa to z jakiej paki na to idą pieniądze? Ile osób na bieżąco śledzi takie wydarzenia? W TV o tym się mówi tylko jak jest jakiś wypadek. Tłumaczenie że na piłkę dotację są większe jest śmieszne. Ilu mamy piłkarzy ilu himalaistów? Ile osób w Polsce potrafi wymienić chociaż 5 aktywnych piłkarzy, a ilu 5 aktywnych himalaistów? Jest to sport raczej dla bogatych i sponsorowanie im wypraw z budżetu państwa jest chore. Inwestycja w piłkę chociaż nie ma wyników daje radość milionom Polaków więc sens jakiś jest, ale we wspinaczki? Garstka ludzi tak naprawdę to śledzi i tyle. Nie mniej przykro że 2 osoby prawdopodobnie zginęły, ale nie róbmy z nich bohaterów. Wiedzieli co robią i robili to tylko i wyłącznie dla siebie.

    • 11 9

    • bohaterstwo (4)

      Dlaczego nie powinniśmy z nich robić bohaterów? Nie zginęli co prawda pod ostrzałem wroga z okrzykiem "Niech żyje Polska!" na ustach, ale dzięki nim Polska znowu zaistniała w cywilizowanym świecie w pozytywnym świetle. Gdyby ich wyczyn przełożyć na pieniądze, to przyniósł on tyle pożytku ile kampania medialna w najważniejszych kanałach informacyjnych na całym świecie. Taka kampania kosztuje grube miliony. Dzięki temu Polacy będą chętnej postrzegani jako cywilizowani ludzie z marzeniami i aspiracjami, z którymi warto współpracować, a nie tylko jako biedacy spoza żelaznej kurtyny, którzy piją i kradną niemieckie auta. Nie zauważyłeś tego, co Ci dali.

      • 3 6

      • ??? (1)

        Na kogo ustach? Myślisz że cały świat teraz tym żyje? Grubo się mylisz. Nasze media trąbią bo bez wysiłku mogą zrobić kolejny program. Za granicą jest większy profesjonalizm i tam może o tym wspomną, albo pojawi się krótkie info na pasku... Prędzej bohaterem nazwałbym Małysza który za granicą pokazał że z Polską trzeba się liczyć, a dzięki niemu w Zakopcu na skoczni pojawiały się tysiące i cały narciarski świat to podziwiał. Podobnie siatkarze którzy przyciągają tłumy a najlepsi na świecie zawsze o Polsce wypowiadają się w ciepłych słowach. Tu nie będę udawał ale pierwszy raz o nich usłyszałem (pewnie jak 99% osób, ale większość udaje że się tym interesuje) niestety dzięki Polskim mediom przez tragedię, a nie przed wyprawą... Chłopie nie uważam żeby coś mi dali. Pojedziesz za granicę i jak zapytasz się kogoś czy zna tego himalaistę to jestem przekonany że na 100 osób 99 zapyta a kto to? Inaczej np w Grecji jak zapytasz czy zna Warzychę to ci jeszcze kielona postawi, czy we Włoszech Bońka. Ich bym nie nazwał jakimiś bohaterami bo to za duże słowo chociaż na 100% bardziej przyczynili się do ocieplenia wizerunku Polaka niż himalaiści którymi interesuję się odsetek społeczeństwa. Nie odbieram im jakiejś chwały za wyczyn bo jest to godne podziwu, ale nie idealizujmy tego. Tak jak skok Austriaka (jakoś stosunek do tego narodu u mnie się nie zmienił) z granicy kosmosu nic nie znaczył dla zwykłego człowieka tak i zdobycie tego szczytu. Głównie w moim poprzednim wpisie chodziło mi o to że nie ma co wspinaczki kwalifikować jako sport i dawać na to dotacje. To jest pasja jak każda inna tyle że bardziej kosztowna, a zwykły obywatel na swoje hobby nie dostaje od państwa pieniędzy.

        • 6 4

        • dotacje

          Do jakichkolwiek dotacji mam stosunek podobny do JK Mikke - państwo nie powinno udzielać dotacji na nic. Tym sie powinny zajmować fundacje prywatne. Państwo powinno dbać o stworzenie obywatelom równych szans w drodze do dobrobytu oraz zagwarantować bezpieczeństwo, edukację i ochronę zdrowotną na podstawowym poziomie. Działalność dobroczynna mogłaby obniżać podstawę opodatkowania. Jeśli coś jest centralnie zbierane i dzielone, to zawsze ktoś, komu by sie należało, a nie ma siły przebicia, zostanie pokrzywdzony. Nie wiem kto w jakim stopniu sponsorował wyprawę, ale po kurtkach wnioskuję, że Orlen.

          Co do odbioru n świecie, to zakładam, że programy informacyjne działają podobnie jak u nas - w jakiś odpowiednikach Teleekspresu, czy Wiadomości pojawiła sie migawka, że Polacy zdobyli zimą Broad Peak. Fakt, że ktoś przy tym zginął, dodaje dramatyzmu, przez co informacja jest cenniejsza dla mediów, bo podnosi ogladalność. Cyniczne, ale tak to działa.

          Co do Małysza, to bez dwóch zdań bardziej rozsławił imie Polski w świecie. Skoki w pewnym sensie są podobne do wspinacki górskiej - przeciętny obywatel tego nigdy nie spróbuje, ale popatrzyć i pogadać o tym lubi, bo to inspiruje.

          Sport, zwłaszcza zawodowy, to przemysł. Jesli nie potrafi sie utrzymać, to znaczy, że jest niepotrzebny. Jeśli państwo miałoby do czegokolwiek dokładać, to do ogólnego rozwoju kultury fizycznej. Orliki TAK, stadiony NIE - chyba, że państwo wystepuje jako udziałowiec i biznesplan wskazuje na realne szanse powodzenia inwestycji. Jeśli ktoś chce zarabiac na piłce nożnej - proszę bardzo. Niech zrzeszy kluby piłkarskie w fundacji budującej stadion i niech buduje z wpływów za bilety na mecze i reklamy. Na EURO 2012 zarobiła głównie FIFA. Fajnie, że zostały stadiony, ale terminy zwrotu z inwestycji wybiegają pewnie poza datę śmierci najmłodszego uczestnika niniejszej dyskusji. Żeby to sie zwróciło, społeczeństwo musi zarabiać, żyć i mieć czas na rozrywkę.

          Wszystko to moje subiektywne opinie. :)
          Pozdrawiam!

          • 3 0

      • "Dzięki temu Polacy będą chętnej postrzegani jako cywilizowani ludzie z marzeniami i aspiracjami"

        ale bzdury, wprost przeciwnie, przeczytaj i zrozum komentarz z godz 12:18
        Szerpowie nazwali polaków szaleńcami i idiotami

        • 3 1

      • obiektywny

        powinieneś zmienić podpis na "subiektywny", albo na jakiś inny nie mówiący o cesze, bo przedstawiłeś tylko swój punkt widzenia

        • 3 2

    • (1)

      Dobrze to ująłeś "Inwestycja w piłkę chociaż nie ma wyników daje radość milionom Polaków", zawsze można się pośmiać ze stylu w jakim przegrywają lub fuksem remisują...
      Nie wydaje mi się że budżet ucierpi z powodu tego, że trochę kasy dostali himalaiści (większość wpływów pochodzi i tak od sponsorów), a na Broad Peak dokonali wyczynu ekstremalnie trudnego. Ich wyczyn porównałbym do tego jak nasi "piłkarze" pokonaliby Brazylię i Hiszpanię i jeszcze Niemcy tego samego.

      • 1 1

      • ... dnia :)

        • 0 0

    • Jeśli szachy i brydż są sportami, to tym bardziej takie wyczyny.

      Zresztą kiedyś nawet medale olimpijskie wręczali alpinistom.

      • 0 2

  • Ciekawe (3)

    Dlaczego skakanie na główkę do wody o metrowej głębokości uważane jest za debilizm, a łażenie zimą po Himalajach jest bohaterstwem?
    Podejrzewam, że odsetek kalek i trupów jest podobny.

    • 39 24

    • ooo (2)

      widze że pisze jeden z ciekawskich debili skaczących do wody o metrowej głebokości?

      • 1 8

      • debil to pisał komentarz o17:49

        • 0 0

      • nie trafiłeś

        próbuj dalej

        • 6 1

  • Wanda Rutkiewicz.....................samotna zaginiona. I PO CO ?????????? (2)

    Czego tam szukała wysoko w górach ????? Chciała się sprawdzić ekstremalnie??? To niech próbują tu na dole do jakiej max temperatury wytrzymają np w piecu. Wanda Rutkiewicz ...... i po co? NO tak, ja TY tego nie zrozumiesz napisze "ekstremista". Tak nie rozumiem. Szukasz wrażeń to jedź kazdego dnia na krajowej 7 w miejscach gdzie nie ma tej szybkiego ruchu i pchaj się na "3" ciego, na "4" tego.......tez adrenalina .....

    • 10 10

    • to spływaj "amatorze spływów" a nie wypowiadaj się o rzeczach których nigdy nie pojmiesz

      • 0 2

    • wlasnie jest to jak rozmawianie o kolorach ze slepcem

      Nie wytlumaczalne i tyle.

      • 3 0

  • Himalaje tylko dla wybranych (2)

    Ja zdobyłem jedynie górę Donas w Gdyni Dąbrowie (205,7 m n.p.m.). Wspinaczka nie należała do trudnych ale po 12 piwach była to niezła wyprawa

    • 25 7

    • Samo wypicie 12 piw to jest wyczyn

      Mi się udaje dobić do 5 i film się rwie.

      • 2 0

    • i pewnie w bagazu kolejne browaki brzeczały :)

      zuch chlopak, wrocileś caly i zdrowy i dzis masz o czym opowiadac, a ci co zostali tam na gorze juz sobie nie pogadaja...

      • 9 0

  • Ja zdobyłem Świnice ale w lato :-) (3)

    Fajnie się chodzi po górach, ale nie dla zdobywania kosztem życia i zdrowia. Gdzie tu doświadczenie. Może ii doświadczenia ale bez rozumu. Więc nic im to nie pomogło.

    • 9 3

    • Ja kiedyś zdobyłem Łysicę,

      bez aklimatyzacji

      • 2 0

    • ja zrobiłam Orlą w jeden dzień, też latem - od Świnicy do Krzyżne (1)

      w głowie mi się nie mieści że ludzie idą na Świnicę zimą. Naprawdę nie mieści mi sie w głowie.

      • 3 0

      • niezle porownania :)

        To tak jakby porownywac otwieranie sloika z ogorkami do budowy reaktora.

        • 3 1

  • No i się zaczęło... Nagle wszyscy się znają na zdobywaniu 8000 m (1)

    Zaraz Wielickiego i Hajzera posądzą o morderstwo

    • 36 21

    • albo gorzej - "zniewoleni michnikowszczyzną lewacy"

      • 1 0

  • czy lepiej żyć dzien jak lew (5)

    czy wiek jak owca?

    • 7 7

    • (3)

      większość wybierze żywot owcy
      to dlatego owiec jest więcej

      czy na prawdę nie ma już szansy że te dwa lwy siedzą zwinięci w kłębek w śpiworze i przeczekują?

      • 2 4

      • daj spokoj.

        Wczoraj rano bylo juz wiadomo, ze szanse sa nikle, ze sie odnajda. Wtedy wersja optymistyczna to byl biwi na 7900, nawet bez dodatkowych 'przygod' i tak mieliby nikle szanse. Po kolejnych 24h te szanse sa jak jeden do miliona.

        • 0 0

      • W ZYCIU musisz byn naiwna idio... :)

        • 1 3

      • Na pewno leżą, popijają piwko i czekają na pomoc.

        I pewnie jest im ciepło bo odkręcili grzejniki.
        Zejdź na ziemię!!! Jedynie na co mogą czekać to na pochówek.

        • 3 1

    • to zależy

      czy nie rodzisz się np. jako leniwiec

      BIPP!!!

      • 3 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gry Parkowe na Orientację Zabawa z Mapą Osowa - Owczarnia

20 - 27 zł
impreza na orientację

metoda butejki spokojny oddech, spokojny umysł, 28 kwietnia (niedziela), godz. 15:00-18:00

150 zł
warsztaty, spotkanie

Festiwal NERF - Blaster Games

79,99 zł
imprezy i akcje charytatywne, gry, zajęcia rekreacyjne

Forum

Najczęściej czytane