• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Atak szczytowy jest jak pięć maratonów"

Borys Kossakowski
7 marca 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 

- Atak szczytowy to jak pięć maratonów. I nie ma mowy o ciepłym prysznicu, czy obiedzie tuż po. To ogromny wysiłek, walka o oddech, śmierć czai się na każdym kroku - mówi gdańszczanin Robert Szymczak, himalaista i lekarz wyprawowy, który w ubiegłym roku brał udział w nieudanej wyprawie zimowej na Broad Peak.



W ostatni wtorek ten sam Broad Peak (według różnych źródeł 8047 lub 8051 m n.p.m.) w Karakorum został po raz pierwszy zdobyty zimą. Dokonali tego czterej polscy himalaiści: Adam Bielecki, Artur Małek, Tomasz KowalskiMaciej Berbeka. Kontakt z dwoma ostatnimi został zerwany tuż po zejściu ze szczytu i obaj zostali uznani za zaginionych. Szanse, że wrócą, są bardzo małe.

Borys Kossakowski: Podczas tegorocznych Kolosów panować będzie smutna atmosfera, choć pierwsze zimowe wejście na Broad Peak to sportowy sukces. Jednak podczas tej samej wyprawy w Karakorum zaginęło dwóch Polaków: Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Co jest najtrudniejszego w zimowej wspinaczce?

Robert Szymczak: Pogoda. Latem wchodzi się po śniegu, gdzieniegdzie trzeba pokonać odcinki lodowe. Zimą wchodzi się praktycznie cały czas po lodzie. To jak wspinanie się po szklance. Tam gdzie latem można przystanąć, bo jest zaspa śnieżna, zimą trzeba walczyć, żeby nie spaść. Dzień jest krótki, jest przeraźliwie zimno. Latem, gdy w bazie jest słońce, można nawet chodzić w koszulce. Zimą nie wychodzi się bez kombinezonu puchowego.

Jak byś opisał niebezpieczeństwo zimą w Himalajach i Karakorum? Trudno to sobie chyba wyobrazić.

Każde wyjście z obozu to zagrożenie życia. Liny są, ale zawsze może spaść kamień i linę przerwać. Jak się człowiek poślizgnie, to już się nie zatrzyma, bo jest tylko lód i zmrożony śnieg. Wyobraź sobie kilka lodowisk postawionych stromo przed i za tobą. Jak stracisz kontakt z podłożem to lecisz w dół, a tam czeka śmierć. Po każdym wejściu do bazy człowiek dziękuje Bogu, że przeżył. To nie są wakacje.

Sam atak szczytowy to ogromny wysiłek. Do czego można by go porównać?

Wystarczy wziąć udział w maratonie i już człowiek ma halucynacje pod koniec. Ale na koniec biegu są brawa, napoje, medale i ciepły prysznic w domu. Atak szczytowy to jak pięć maratonów. I nie ma mowy o ciepłym obiedzie w namiocie szturmowym. To ogromny wysiłek, walka o oddech, śmierć czai się na każdym kroku. Człowiek żywi się tylko żelem energetycznym.

Himalaizm zimowy:

Pamiętam sytuację, jak jeden krok kosztował mnie trzydzieści oddechów - tak mało tlenu tam jest. Maraton przy tym to jak poranna przebieżka. Człowiek skrajnie wyczerpany schodzi do obozu i musi sobie sam rozpuścić śnieg i coś ugotować.

Dlatego nie ma szans, by ktokolwiek wyruszył z pomocą?

To za duży wysiłek. Nie ma najmniejszych szans. Wyobraź sobie, że przebiegłeś maraton. Przy mecie czeka na ciebie ktoś, kto mówi, że musisz wrócić z powrotem te 42 km, bo na starcie został twój kolega, którego musisz przenieść z powrotem na metę. Po chybotliwym moście. To po prostu niewykonalne.

Maraton, w porównaniu do ataku szczytowego, to jest sielanka. Przebiegłem w życiu pięć maratonów, więc wiem co mówię. Maraton biegnie się cztery godziny. Atak szczytowy trwa dobę. Ekipa o tym wiedziała i była na to przygotowana. Pakistańscy wspinacze, na ile to było możliwe, szukali zaginionych. Ale także dla nich to gigantyczny wysiłek. Poszukiwania nie mogą trwać w nieskończoność. Gdyby był kontakt radiowy z zaginionymi, sytuacja wyglądałaby inaczej. Ale jeśli nie ma kontaktu, to nikt nie będzie ryzykował. Własne życie jest najważniejsze. Choć sumienie czasami też daje się we znaki. Nigdy na szczęście nie zostałem wystawiony na taką próbę.

Co poszło nie tak na Broad Peak?

Nie podejmuję się oceny tej wyprawy. Z perspektywy kanapy, sprzed telewizora, jest to po prostu niemożliwe. Nawet dla ludzi, którzy znają Karakorum. To byli profesjonaliści. Mieli doświadczenie, byli wytrenowani. Ale szli w nieznane. Nikt nie wiedział, co ich spotka. Tam czyha wiele niespodziewanych sytuacji. Atak szczytowy, zwłaszcza zimą, ma to do siebie, że himalaiści nie mają wiele rezerw energetycznych. Wystarczy drobny wypadek, żeby zabrakło sił, czy tlenu w organizmie. Jest bardzo cienka linia pomiędzy "mogę atakować szczyt" a "nie jestem w stanie zejść". Tam się idzie siłą woli, automatycznie. Na dużym niedotlenieniu, zmęczeniu.

Jak w takich warunkach pracuje mózg?

Zimowe zdobywanie gór to sztuka cierpienia. Musisz się cały czas motywować, żeby to przetrwać. Psychika jest kluczowa. Trzeba oceniać prawidłowo sytuacje. A niedotleniony mózg potrafi płatać figle i łatwo podjąć głupie decyzje.

Schodząc z Nanga Parbat miałem halucynacje. Myślałem, że jestem w pakistańskich slumsach. Widziałem jakieś dziecko, które migało mi światełkiem i wydawało mi się, że do niego idę. W pewnym momencie przestraszyłem się, że przez to dziecko przegapiłem obóz. Kto wie, co by się stało, gdybym poszedł z powrotem pod górę?

Niedotlenienie sprawia, że ludzie tracą motywację do życia. Mózg odpuszcza. Liczy na to, że ktoś przyjdzie i pomoże. To takie zmęczenie, że człowiek marzy o tym, żeby zasnąć. W wysokich górach można się już nie obudzić.

Jak temu zapobiec?

Nie da się przewidzieć wszystkiego. Kluczowe jest doświadczenie, które podpowiada ci, że góry będą stały zawsze i nawet jeśli dzisiaj się nie uda, to można spróbować za rok. Wtedy łatwiej zrezygnować. Jak się jedzie pierwszy raz, to ma się wrażenie, że to jedyna szansa w życiu. Ale nasza ekipa miała doświadczenie.

Dlaczego ekipa rozdzieliła się na dwie grupy? Zawsze nas uczą, że w górach trzeba równać do najwolniejszego.

W Karakorum i Himalajach jest inaczej. Pomagamy sobie, ale każdy jest odpowiedzialny za siebie. Podzielili się na dwie grupy, bo jedna szła nieco szybciej. Utrzymywali kontakt ze sobą. Gdy jedni schodzili ze szczytu, prawdopodobnie minęli się z tymi, co wchodzili. Zakładam, że wtedy wszystko jeszcze było w porządku. Mieli spotkać się w obozie szturmowym. Sytuacja wyglądała na stabilną. Niestety stało się coś nieprzewidzianego. Prawdopodobnie dużym problemem był atak choroby wysokościowej u Tomka Kowalskiego. Co się stało później, tego już nie wiemy.

Polski himalaizm zimowy, z którego jesteśmy tak dumni, spotyka się z krytyką. Mówi się, że to sport dla kamikaze. Krytykuje się rząd, że publiczne pieniądze przeznaczane są na takie rzeczy.

To jest pasja. Ci ludzie wspinali się i wspinaliby się zimą nawet bez pieniędzy publicznych. A jeśli chodzi o kwoty, to na himalaizm na pewno idzie dużo mniej pieniędzy, niż na piłkę nożną, choć ta ostatnia przynosi bardzo niewiele satysfakcji. Polacy w Himalajach mają dobrą markę, są rozpoznawani. Mamy ogromne doświadczenie. Nikt nam nie odbierze miana najtwardszych lodowych wojowników - Ice Warriors. Czasami niestety trzeba zapłacić za to cenę.

Dlaczego zimowy himalaizm jest taki pociągający?

To esencja wspinaczki. Dzisiaj większość ośmiotysięczników zdobywana jest latem i najłatwiejszą drogą. Na Mount Everest panuje wręcz tłok. Latem wchodzą na szczyt ekipy, które nie są w stanie położyć tzw. lin poręczowych. Korzystają z tego, że przed nimi idzie silna ekipa i korzystają z ich lin. Zimą trzeba wszystko zrobić samemu, od początku do końca. To przełamywanie kolejnych barier fizycznych i psychologicznych.

Robert Szymczak - lekarz wyprawowy, zdobywca Mt. Everest. Dwukrotnie uczestniczył w wyprawach zimowych, raz na Broad Peak, raz na Nanga Parbat. Obie wyprawy nie zakończyły się sukcesem.

Opinie (115) 9 zablokowanych

  • Ja zdobyłem Świnice ale w lato :-) (3)

    Fajnie się chodzi po górach, ale nie dla zdobywania kosztem życia i zdrowia. Gdzie tu doświadczenie. Może ii doświadczenia ale bez rozumu. Więc nic im to nie pomogło.

    • 9 3

    • ja zrobiłam Orlą w jeden dzień, też latem - od Świnicy do Krzyżne (1)

      w głowie mi się nie mieści że ludzie idą na Świnicę zimą. Naprawdę nie mieści mi sie w głowie.

      • 3 0

      • niezle porownania :)

        To tak jakby porownywac otwieranie sloika z ogorkami do budowy reaktora.

        • 3 1

    • Ja kiedyś zdobyłem Łysicę,

      bez aklimatyzacji

      • 2 0

  • jak byłem w himalajach to szerpowie opowiadali, że zimą ruch alpinistyczny zamiera tylko szaleńcy z polski ryzykują życiem (2)

    • 18 2

    • Nie którzy pchają się tam, gdzie ich nie powinno być (1)

      Jak na przykład taki pseudo bokser co ostatnio walczył. A później mają pretensję, że się nie udało. A tutaj proszę płacą za to życiem bo rozumek mały.

      • 9 7

      • maly rozumek wlasnie nie rozumie tego

        Milego pierdzenia w kanape

        • 6 2

  • Himalaje tylko dla wybranych (2)

    Ja zdobyłem jedynie górę Donas w Gdyni Dąbrowie (205,7 m n.p.m.). Wspinaczka nie należała do trudnych ale po 12 piwach była to niezła wyprawa

    • 25 7

    • i pewnie w bagazu kolejne browaki brzeczały :)

      zuch chlopak, wrocileś caly i zdrowy i dzis masz o czym opowiadac, a ci co zostali tam na gorze juz sobie nie pogadaja...

      • 9 0

    • Samo wypicie 12 piw to jest wyczyn

      Mi się udaje dobić do 5 i film się rwie.

      • 2 0

  • Motywacja

    Jak wielu innych, zastanawiam się często, po co ludzie lezą w ta strefę śmierci, w te wysokie góry? Przecież wiedzą jakie jest ryzyko. Dokonujemy chłodnej oceny patrząc z zewnątrz, nie wiedząc nic o życiu tych ludzi, ani o ich uczuciach. A co by było, gdyby życie w Polsce porównać do takiej wspinaczki? Dla obcokrajowca, np. swajcara, luksemburczyka, czy obywatela innego państwa, gdzie ludziom żyje sie lekko, może wydawać się dziwne, że polacy tak na siłę trzymają sie tej Polski. Przykład byłby pewnie bardziej wyrazisty, gdyby szwajcar oceniał czeczeńca, albo somalijczyka. Rodzimy się i dorastamy w określonym otoczeniu, do którego sie dostosowujemy i po jakimś czasie pasujemy do niego jak ulał. Inne miejsce zawsze będzie miało wady nie do zaakceptowania. Częściowo mówi o tym przysłowie, że "starych drzew sie nie przesadza". Kondycja drzewa zależy od jego korzeni. Im gorsza gleba, tym korzenie muszą być mocniejsze i tym trudniej takie drzewo przesadzić. Ucięte korzenie to śmierć dla drzewa. Można często zauważyć, że artyści, sportowcy wyczynowi i inni którzy osiągali "szczyty", po zakończeniu kariery natychmiast podupadają na zdrowiu, wpadają w nałogi i przykre historie. Ba, nawet przejście na emeryturę może wykończyć człowieka związanego ze swoja pracą. Jak sie złapie smaka, to wszystko inne jest już niejadalne.

    • 16 0

  • ja się na tym nie znam... (3)

    raz tylko byłem w moich traperach na Krupówkach, a tak to generalnie się nie alpinizuję, chociaż moja żona twierdzi, że czasami można ze mną szczytować.

    • 11 5

    • Twoja zona kłamie Tobie albo mi, bo mi mowila wczoraj to samo :/ (2)

      • 4 1

      • Ciebie okłamała... (1)

        ona okłamuje wszystkich kochanków tylko nie mnie, znam się na tym jak na autach z Niemczech... pozdrawiam!:)

        • 3 0

        • teraz to juz jestem pewien :) dzieki Tomku :)

          • 2 0

  • Wanda Rutkiewicz.....................samotna zaginiona. I PO CO ?????????? (2)

    Czego tam szukała wysoko w górach ????? Chciała się sprawdzić ekstremalnie??? To niech próbują tu na dole do jakiej max temperatury wytrzymają np w piecu. Wanda Rutkiewicz ...... i po co? NO tak, ja TY tego nie zrozumiesz napisze "ekstremista". Tak nie rozumiem. Szukasz wrażeń to jedź kazdego dnia na krajowej 7 w miejscach gdzie nie ma tej szybkiego ruchu i pchaj się na "3" ciego, na "4" tego.......tez adrenalina .....

    • 10 10

    • wlasnie jest to jak rozmawianie o kolorach ze slepcem

      Nie wytlumaczalne i tyle.

      • 3 0

    • to spływaj "amatorze spływów" a nie wypowiadaj się o rzeczach których nigdy nie pojmiesz

      • 0 2

  • Potrzebujesz adrenaliny- to proste, spróbuj utrzymać rodzinę za najniższą krajową.

    • 22 3

  • czy lepiej żyć dzien jak lew (5)

    czy wiek jak owca?

    • 7 7

    • to zależy

      czy nie rodzisz się np. jako leniwiec

      BIPP!!!

      • 3 0

    • (3)

      większość wybierze żywot owcy
      to dlatego owiec jest więcej

      czy na prawdę nie ma już szansy że te dwa lwy siedzą zwinięci w kłębek w śpiworze i przeczekują?

      • 2 4

      • Na pewno leżą, popijają piwko i czekają na pomoc.

        I pewnie jest im ciepło bo odkręcili grzejniki.
        Zejdź na ziemię!!! Jedynie na co mogą czekać to na pochówek.

        • 3 1

      • W ZYCIU musisz byn naiwna idio... :)

        • 1 3

      • daj spokoj.

        Wczoraj rano bylo juz wiadomo, ze szanse sa nikle, ze sie odnajda. Wtedy wersja optymistyczna to byl biwi na 7900, nawet bez dodatkowych 'przygod' i tak mieliby nikle szanse. Po kolejnych 24h te szanse sa jak jeden do miliona.

        • 0 0

  • Dlaczego o tym mówi sie SPORT? (8)

    Rozumiem że jest to wysiłek fizyczny i ma coś wspólnego ze sportem, ale rywalizacja jest wirtualna. MŚ w tej "dyscyplinie" nie ma więc nie mówmy o tym jako o sporcie, raczej hobby, albo pasja. Inna sprawa to z jakiej paki na to idą pieniądze? Ile osób na bieżąco śledzi takie wydarzenia? W TV o tym się mówi tylko jak jest jakiś wypadek. Tłumaczenie że na piłkę dotację są większe jest śmieszne. Ilu mamy piłkarzy ilu himalaistów? Ile osób w Polsce potrafi wymienić chociaż 5 aktywnych piłkarzy, a ilu 5 aktywnych himalaistów? Jest to sport raczej dla bogatych i sponsorowanie im wypraw z budżetu państwa jest chore. Inwestycja w piłkę chociaż nie ma wyników daje radość milionom Polaków więc sens jakiś jest, ale we wspinaczki? Garstka ludzi tak naprawdę to śledzi i tyle. Nie mniej przykro że 2 osoby prawdopodobnie zginęły, ale nie róbmy z nich bohaterów. Wiedzieli co robią i robili to tylko i wyłącznie dla siebie.

    • 11 9

    • bohaterstwo (4)

      Dlaczego nie powinniśmy z nich robić bohaterów? Nie zginęli co prawda pod ostrzałem wroga z okrzykiem "Niech żyje Polska!" na ustach, ale dzięki nim Polska znowu zaistniała w cywilizowanym świecie w pozytywnym świetle. Gdyby ich wyczyn przełożyć na pieniądze, to przyniósł on tyle pożytku ile kampania medialna w najważniejszych kanałach informacyjnych na całym świecie. Taka kampania kosztuje grube miliony. Dzięki temu Polacy będą chętnej postrzegani jako cywilizowani ludzie z marzeniami i aspiracjami, z którymi warto współpracować, a nie tylko jako biedacy spoza żelaznej kurtyny, którzy piją i kradną niemieckie auta. Nie zauważyłeś tego, co Ci dali.

      • 3 6

      • obiektywny

        powinieneś zmienić podpis na "subiektywny", albo na jakiś inny nie mówiący o cesze, bo przedstawiłeś tylko swój punkt widzenia

        • 3 2

      • ??? (1)

        Na kogo ustach? Myślisz że cały świat teraz tym żyje? Grubo się mylisz. Nasze media trąbią bo bez wysiłku mogą zrobić kolejny program. Za granicą jest większy profesjonalizm i tam może o tym wspomną, albo pojawi się krótkie info na pasku... Prędzej bohaterem nazwałbym Małysza który za granicą pokazał że z Polską trzeba się liczyć, a dzięki niemu w Zakopcu na skoczni pojawiały się tysiące i cały narciarski świat to podziwiał. Podobnie siatkarze którzy przyciągają tłumy a najlepsi na świecie zawsze o Polsce wypowiadają się w ciepłych słowach. Tu nie będę udawał ale pierwszy raz o nich usłyszałem (pewnie jak 99% osób, ale większość udaje że się tym interesuje) niestety dzięki Polskim mediom przez tragedię, a nie przed wyprawą... Chłopie nie uważam żeby coś mi dali. Pojedziesz za granicę i jak zapytasz się kogoś czy zna tego himalaistę to jestem przekonany że na 100 osób 99 zapyta a kto to? Inaczej np w Grecji jak zapytasz czy zna Warzychę to ci jeszcze kielona postawi, czy we Włoszech Bońka. Ich bym nie nazwał jakimiś bohaterami bo to za duże słowo chociaż na 100% bardziej przyczynili się do ocieplenia wizerunku Polaka niż himalaiści którymi interesuję się odsetek społeczeństwa. Nie odbieram im jakiejś chwały za wyczyn bo jest to godne podziwu, ale nie idealizujmy tego. Tak jak skok Austriaka (jakoś stosunek do tego narodu u mnie się nie zmienił) z granicy kosmosu nic nie znaczył dla zwykłego człowieka tak i zdobycie tego szczytu. Głównie w moim poprzednim wpisie chodziło mi o to że nie ma co wspinaczki kwalifikować jako sport i dawać na to dotacje. To jest pasja jak każda inna tyle że bardziej kosztowna, a zwykły obywatel na swoje hobby nie dostaje od państwa pieniędzy.

        • 6 4

        • dotacje

          Do jakichkolwiek dotacji mam stosunek podobny do JK Mikke - państwo nie powinno udzielać dotacji na nic. Tym sie powinny zajmować fundacje prywatne. Państwo powinno dbać o stworzenie obywatelom równych szans w drodze do dobrobytu oraz zagwarantować bezpieczeństwo, edukację i ochronę zdrowotną na podstawowym poziomie. Działalność dobroczynna mogłaby obniżać podstawę opodatkowania. Jeśli coś jest centralnie zbierane i dzielone, to zawsze ktoś, komu by sie należało, a nie ma siły przebicia, zostanie pokrzywdzony. Nie wiem kto w jakim stopniu sponsorował wyprawę, ale po kurtkach wnioskuję, że Orlen.

          Co do odbioru n świecie, to zakładam, że programy informacyjne działają podobnie jak u nas - w jakiś odpowiednikach Teleekspresu, czy Wiadomości pojawiła sie migawka, że Polacy zdobyli zimą Broad Peak. Fakt, że ktoś przy tym zginął, dodaje dramatyzmu, przez co informacja jest cenniejsza dla mediów, bo podnosi ogladalność. Cyniczne, ale tak to działa.

          Co do Małysza, to bez dwóch zdań bardziej rozsławił imie Polski w świecie. Skoki w pewnym sensie są podobne do wspinacki górskiej - przeciętny obywatel tego nigdy nie spróbuje, ale popatrzyć i pogadać o tym lubi, bo to inspiruje.

          Sport, zwłaszcza zawodowy, to przemysł. Jesli nie potrafi sie utrzymać, to znaczy, że jest niepotrzebny. Jeśli państwo miałoby do czegokolwiek dokładać, to do ogólnego rozwoju kultury fizycznej. Orliki TAK, stadiony NIE - chyba, że państwo wystepuje jako udziałowiec i biznesplan wskazuje na realne szanse powodzenia inwestycji. Jeśli ktoś chce zarabiac na piłce nożnej - proszę bardzo. Niech zrzeszy kluby piłkarskie w fundacji budującej stadion i niech buduje z wpływów za bilety na mecze i reklamy. Na EURO 2012 zarobiła głównie FIFA. Fajnie, że zostały stadiony, ale terminy zwrotu z inwestycji wybiegają pewnie poza datę śmierci najmłodszego uczestnika niniejszej dyskusji. Żeby to sie zwróciło, społeczeństwo musi zarabiać, żyć i mieć czas na rozrywkę.

          Wszystko to moje subiektywne opinie. :)
          Pozdrawiam!

          • 3 0

      • "Dzięki temu Polacy będą chętnej postrzegani jako cywilizowani ludzie z marzeniami i aspiracjami"

        ale bzdury, wprost przeciwnie, przeczytaj i zrozum komentarz z godz 12:18
        Szerpowie nazwali polaków szaleńcami i idiotami

        • 3 1

    • (1)

      Dobrze to ująłeś "Inwestycja w piłkę chociaż nie ma wyników daje radość milionom Polaków", zawsze można się pośmiać ze stylu w jakim przegrywają lub fuksem remisują...
      Nie wydaje mi się że budżet ucierpi z powodu tego, że trochę kasy dostali himalaiści (większość wpływów pochodzi i tak od sponsorów), a na Broad Peak dokonali wyczynu ekstremalnie trudnego. Ich wyczyn porównałbym do tego jak nasi "piłkarze" pokonaliby Brazylię i Hiszpanię i jeszcze Niemcy tego samego.

      • 1 1

      • ... dnia :)

        • 0 0

    • Jeśli szachy i brydż są sportami, to tym bardziej takie wyczyny.

      Zresztą kiedyś nawet medale olimpijskie wręczali alpinistom.

      • 0 2

  • a

    a wam to helikopter jedynie moglby podrzucic papier bo byscie mieli o****ny ze strachu cwanaiczki sprzed TV

    • 2 4

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gry Parkowe na Orientację Zabawa z Mapą Osowa - Owczarnia

20 - 27 zł
impreza na orientację

metoda butejki spokojny oddech, spokojny umysł, 28 kwietnia (niedziela), godz. 15:00-18:00

150 zł
warsztaty, spotkanie

Festiwal NERF - Blaster Games

79,99 zł
imprezy i akcje charytatywne, gry, zajęcia rekreacyjne

Forum

Najczęściej czytane