- 1 Gdzie i za ile pojeździmy konno? (54 opinie)
- 2 Majówka 2024. Propozycje dla aktywnych (2 opinie)
- 3 Blisko 28 mln zł za 4 kluby fitness (60 opinii)
- 4 Biegali i jeździli rowerami po lotnisku (97 opinii)
- 5 Rodzinne atrakcje i parki rozrywki - jakie ceny, ile kosztuje zabawa? (32 opinie)
- 6 Dużo weekendowych imprez dla aktywnych (5 opinii)
Czwórka śmiałków obiegła Trójmiasto
30 kwietnia 2014 (artykuł sprzed 10 lat)
Dominik Dagiel, Michał Joszczak, Tomasz Kaszkur i Jarosław Stasieło zorganizowali sobie bieg Tricity Utra, czyli 80 km w jeden dzień dookoła Trójmiasta. Wszyscy są amatorami, a uprawianie tego sportu jest dla nich pasją. Zaczęli i zakończyli bieg na Długiej w Gdańsku. - Nie mogłem uwierzyć, że to nie tylko kolejny przystanek przed dalszą trasą - wspomina Kaszkur. Pokonanie trasy zajęło 13 godz. i 30 min.
Bieg dookoła Trójmiasta - Tricity Ultra był połączeniem codziennych biegowych ścieżek każdego aktywnego mieszkańca Trójmiasta. Jak każda idea, zrodził się z małych codziennych elementów. Trasa biegu zawierała to, co w Trójmieście najbardziej reprezentacyjne: ulica Długa i Neptun, Europejskie Centrum Solidarności, PGE Arena, nadmorska promenada od molo w Brzeźnie poprzez molo w Sopocie, aż po molo w Orłowie, słynny Orłowski klif, promenada w Gdyni, skwer Kościuszki z Błyskawicą i Darem Pomorza oraz fragment leśnych ścieżek po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym.
Czwórka śmiałków rozpoczęła bieg o godz. 8, pod Neptunem. Oczywiście po drodze nie obyło się bez przystanków. Pierwszy zdarzył się przy gdańskich fortach. Następnych 10 kilometrów trasy wiodło w stronę dzielnicy Jasień, aby później zanurzyć się w lasach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Tam biegacze kierowali się trudnym szlakiem zielonym. Pokonując go zaliczyli wszystkie największe wzniesienia w TPK, takie jak Głowica czy Wzgórze Pachołek.
- Wydawało nam się, że wspinanie się i bieganie zużyje zupełnie inne partie mięśni i drugie 40 km spokojnie sobie pobiegniemy bez większego zmęczenia. Ta nasza bardzo osobista hipoteza, sprawdzona w praktyce okazała się bardzo bolesna - wspomina Tomasz Kaszkur.
- Ale na 30. kilometrze czuliśmy się wyśmienicie. To trasę przebiegła sarna, to Jarek zaliczył glebę. Las pachniał, czekolada smakowała. Ale przed Sopotem Dominika dopadł ból w kolanie. Znając nasze poprzednie wyprawy byłem pewny, że póki kości całe - będziemy trzymali się dalej w czwórkę i stację Sopot Kamienny Potok miniemy tylko po to, aby zmienić szlak na czerwony i podążyć nim w kierunku Gdyni - dodaje.
Jedyny dłuższy przystanek na posiłek biegacze zaplanowali w Gdyni. Następnie ruszyli do Sopotu - lasem w kierunku Witomina, a później już nad morze, z wspinaczką na klif i w kierunku Brzeźna. Później biegacze znaleźli się pod PGE Areną, skąd udali się w kierunku Stoczni Gdańskiej. Filharmonia Bałtycka była przedostatnim punktem przed metą, która znajdowała się przy Neptunie.
- 80 kilometrów według Garmina stuknęło dokładnie przy fontannie. Śledziliśmy nasz bieg na czterech różnych urządzeniach: dwóch Garminach i dwóch telefonach z Endomondo. Za oficjalny ślad naszego biegu wybraliśmy ten, który pokazał najmniej kilometrów, a przy okazji był najdokładniejszy. Przy Złotej Bramie, gdzie oficjalnie zakończyliśmy nasz bieg wskazanie wyniosło 80 km i 200 metrów - kończy Kaszkur.
Dokładny opis biegu można znaleźć na blogu runaroundthelake.blogspot.com.
mad