Takie hasło noszą na koszulkach entuzjaści nowo powstałego stylu w fitnessie sportowym. Zumba, jeszcze stosunkowo mało znana, szturmem podbija serca aktywnych ludzi w Ameryce i Europie, a teraz pojawiła się również w Trójmieście. Postanowiłam osobiście sprawdzić, na czym polega fenomen tego sportu.
wolę taniec, więcej w nim gracji i piękna
32%
wolę fitness, dzięki niemu odkrywam w sobie pokłady niespożytej energii
9%
lubię jedno i drugie, każda forma ruchu sprawia mi przyjemność
35%
mam dwie lewe nogi, nie potrafię znaleźć się ani w fitness klubie, ani na tanecznym parkiecie
13%
nie lubię żadnego, wolę sporty których celem jest rywalizacja
11%
Telefonując do jednej ze szkół tańca dowiedziałam się, że dostać się na zajęcia Zumby wcale nie jest łatwo. Wszystkie miejsca są zajęte, ale w związku z dużym zainteresowaniem w najbliższym czasie powstanie kolejna grupa. Nie poddałam się i zadzwoniłam do innej szkoły, gdzie udało mi się dokonać rezerwacji.
-
Wygodny strój sportowy, zmienne obuwie, bidon z wodą i niewielki ręcznik to wyposażenie obowiązkowe - poinformowała mnie pani recepcjonistka.
Tak przygotowana zjawiłam się w studio. W szatni przywitał mnie gwar. Dwie licealistki dyskutują o tym, czy zapisać się na jazz czy na street dance. Pani na krzesełku obok wyjmuje z torby przepiękne, błyszczące buty na obcasie. Tańczy salsę, ale solo, bo mąż nie dał się namówić na kurs. Bardzo przyjazna atmosfera, nawet dla kogoś, kto czuje się nieco zagubiony w obcym towarzystwie.
Sala jest duża, na podłodze stylowy parkiet, a przede mną ściana luster. Do rozpoczęcia lekcji została jeszcze chwila, więc pytam jedną z uczestniczek dlaczego wybrała Zumbę.
-
Wstydzę się iść na siłownię - przyznaje. -
Tam sami faceci, a wiem, że jeśli nie będę się ruszać, to utyję, bo mam siedzący tryb życia. Poza tym, tańcząc mogę poczuć się kobieca, mimo że nie jestem już młoda.-
Pokręcić bioderkami można - do rozmowy przyłącza się młoda dziewczyna. -
Jest taka jedna piosenka, do której tańczymy taniec brzucha... I cumbia, tak do tego też trzeba zdrowo potrząsać tym, czym nas natura obdarzyła - śmieje się.
-
Chodziłam rok na zwykły fitness - mówi kolejna pani. -
Ale po pewnym czasie robi się nudno, a Zumba to coś nowego. Jest mieszanką bardzo różnych stylów tanecznych i to sprawia, że jest taka ciekawa.Na salę wchodzi instruktorka. Młoda, drobna, żywiołowa osoba. Puszcza głośną muzykę, dominują latynoskie rytmy. Wita się z nami i entuzjastycznie zachęca do rozpoczęcia rozgrzewki. Wulkan energii! Kroki są proste, choć początkowo plączą mi się nogi, za chwilę radzę sobie podobnie, jak reszta początkującej grupy.
Po rozgrzewce czas na choreografię, najpierw na sucho, dosłownie minutkę, ćwiczymy bardziej skomplikowany krok, a potem żywioł. Instruktorka pokazuje nowy układ, a my w mig łapiemy i powtarzamy. Uśmiechy nie schodzą nam z twarzy, podskok goni podskok, aż brak mi tchu. Piosenka kończy się, dziewczyny klaszczą uradowane, popijają wodę i ocierają pot cieknący po twarzy i plecach, czekając aż rozlegną się dźwięki kolejnego utworu.
Tak wygląda cała godzina, która mimo wysiłku, mija błyskawicznie. Żegnam nowe znajome, którym nie nie dość Zumby, będą ćwiczyły dalej z inną instruktorką. Po drodze do domu nucę melodie zasłyszaną na zajęciach i jestem pewna, że wrócę w przyszłym tygodniu.
Zobacz, gdzie w Trójmieście,
można tańczyć zumbę