- 1 Kajaki. Wystartował sezon. Ceny bez zmian (34 opinie)
- 2 Gdzie i za ile pojeździmy konno? (58 opinii)
- 3 Blisko 28 mln zł za 4 kluby fitness (60 opinii)
- 4 Rodzinne atrakcje i parki rozrywki - jakie ceny, ile kosztuje zabawa? (32 opinie)
- 5 Majówka 2024. Propozycje dla aktywnych (2 opinie)
- 6 Wyjątkowy spacer - szlakiem murali (16 opinii)
500 mil amatorskiej żeglugi. Najdłuższe regaty turystyczne zakończone
Choć regaty długodystansowe kojarzą się ze sportem wyczynowym, samotnymi zmaganiami z morzem oraz ogromnym doświadczeniem zawodników, to najdłuższa tego typu impreza w naszym kraju przeznaczona jest dla amatorów. Do wyścigu w ramach SailBook Cup 2011 stanęło dziewięć jednostek. Najszybsza pokonała 500-milową trasę w 96 godzin.
- Większość regat na naszym wybrzeżu ma charakter jednodniowy - żali się Zieliński. - Jedyna znana mi impreza podczas której można ścigać się w nocy to regaty Gdynia - Władysławowo - Gdynia organizowane rokrocznie na początku września przez Jacht Klub Gryf. Brakowało mi wyścigu kilkudniowego, więc postanowiłem nie oglądać się na innych i zorganizować takie wydarzenie.
Największym problemem okazało się... pozyskanie sponsorów. Potem wszystko poszło jak z płatka i 16 lipca dziewięć jednostek stanęło na starcie odbywających się po raz pierwszy regat Sailbook Cup 2011. Wyścig rozpoczął się o godz. 9 w Górkach Zachodnich. Załogi miały do pokonania dystans 500 mil morskich, czyli tak jak z Trójmiasta do Wrocławia i z powrotem. Punktem zwrotnym była Gotlandia, po okrążeniu wyspy prawą burtą jachty rozpoczęły podróż powrotną do Gdańska. Najszybsza jednostka poradziła sobie z wyzwaniem w zaledwie 96 godzin, najwolniejsza przekroczyła linię mety 21 lipca dwadzieścia minut przed północą.
Jachty biorące udział w regatach były bardzo różnorodne. Ciekawostką był trimaran Alter zbudowany przez Tadeusza Ponikowskiego. Niestety konstrukcja okazała się jeszcze niedopracowana i skiper zmuszony został do wycofania się z wyścigu. Kilka godzin po starcie, w okolicach Helu jednostka straciła maszt, który złamał się w trzech miejscach.
Do startu przymierzał się również legendarny s/y Korsarz. To piękny oldtimer, o bardzo interesującej historii. Zwodowano go jeszcze przed drugą wojną światową w 1935 roku. Od tamtego czasu zmieniał wielokrotnie banderę - początkowo był własnością Polskiego Klubu Morskiego, potem przeszedł w ręce niemieckie, służył też Robotniczym Klubom Sportowym w latach 1951-1956 - ale nigdy nie przestał pływać. Teraz jest najstarszym żeglującym polskim jachtem sportowym.
- Korsarz nie pokonał całej trasy regat ze względu na zły stan techniczny - mówi organizator. - Polski Klub Morski, czyli właściciel jachtu, stara się prowadzić bieżące remonty, jednak aby jacht odzyskał dawną świetność niezbędna jest pomoc finansowa z zewnątrz. Nie zmienia to faktu, że czujemy się zaszczyceni obecnością Korsarza na starcie, zwłaszcza że po raz pierwszy od dłuższego czasu rozwinął żagle, dotąd pływał tylko na silniku.
Od początku prowadziła największa jednostka startująca w regatach - Quick Livener, ona też pierwsza dotarła na metę. Pogoda sprzyjała wyścigowi, wiało mocno, albo jeszcze mocniej.
- Zdarzyła się krótka chwila kiedy sprzyjające wiatry ucichły nieco i zapanowały iście plażowe warunki - mówi Kasia Pastwa zawodniczka startująca w załodze Lady Octet.
Choć od zakończenia regat nie minęła jeszcze doba, a startujący nie zdążyli jeszcze dobrze wypocząć, z chęcią opowiadają o swoich morskich przygodach.
- Przed samym startem w naszą śrubę wkręcił się muring (tonąca lina używana do cumowania jachtu, jeden jej koniec przymocowany jest do nabrzeża, a drugi do zatopionego obciążenia). Trzeba było błyskawicznie wskoczyć do wody i odciąć linę - opowiada Kasia. - Choć jednoosobowe wachty i żeglowanie non stop dały mi się we znaki, to udział w tych regatach był dla mnie fajnym doświadczeniem i dobrą zabawą.
Czy będą kolejne edycje SailBook Cup? - Chcemy zorganizować następne regaty długodystansowe dostępne dla każdego. Wyczyn sportowy nie jest tu najważniejszy, liczy się wypoczynek na wodzie, koleżeńska postawa, a przede wszystkim niepowtarzalna przygoda. Wyścig jest tylko wisienką na torcie - podsumowuje Jacek Zieliński.
Oficjalnych wyników jeszcze nie znamy, zostaną ogłoszone w sobotę 23 lipca o godz. 18 w Baszcie Łabędź, podczas oficjalnego podsumowania SailBook Cup 2011.
1. Quick Livener
2. Lady Octet
3. Panacee
Wydarzenia
Opinie (10) 3 zablokowane
-
2011-07-22 13:29
Za młodych lat też tyle pływałem i jakoś nikt o tym nie pisał, co to za wyczyn
- 9 4
-
2011-07-22 14:11
Polski Klub Morski
Masakra. Trzeba tam pojechać i to zobaczyć inaczej się nie uwierzy.
- 9 5
-
2011-07-22 17:32
Brawo!
Czy puchar jest przechodni? Za rok bedzie mój! :D
- 3 2
-
2011-07-22 19:26
A jutro Gutek w sopockiej marinie! o 15.30 ma wpłynąć do portu
- 4 3
-
2011-07-23 01:21
Nasze polskie piekiełko :(
Najlepiej to siedziec przed kompem i narzekac na wszystko i wszystkich...
- 4 3
-
2011-07-23 21:50
Mr Gabka
Najlepsze regaty w kraju a ja je przegapiłem totalna porażka :-(
Jednocześnie chcialbym pogratulowac wszystkim uczestnikom którzy szczesliwie ukończyli regaty- 5 1
-
2011-07-25 10:56
Gratuluje !!!
Potrzeba nam więcej takich ludzi z pasją !!
Gratuluje pomysłu , zamiast pisać durne komentarze bierzcie przykład.
.- 3 0
-
2011-07-25 16:52
super inicjatywa
popieram i polecam impreze... super towarzysto, super inicjatywa.... ciesze sie ze wracaja pelnomorskie regaty na baltyku:)
- 3 0
-
2011-07-26 20:54
Brawa dla organizatorów
Mam nadzieję, że w przyszłym roku na starcie pojawi się kilkadziesiąt jachtów.Życzę skutecznej kampanii reklamującej najdłuższe polskie regaty na bałtyku.PozdrawiamMariusz_Globo
- 3 0
-
2014-05-31 07:48
Ogólnie
Żeglarstwo :
- to nie tylko regaty.
- to nie tylko to o czym głośno.
Dla mnie żeglarstwo to sposób na życie.
Wcale nie dbam i mnie nie ma w elektronicznych mediach.
Żegluję dużo. Najczęściej po J. Dąbskim w Szczecinie.
Od pewnego czasu zacząłem uważać się za żeglarza.
Uważam że nawet bardzo nagłośnione rejsy nie dają prawa uczestnikom tych
rejsów do nazwania siebie żeglarzami .
Robić coś z pasją - całkowicie nie dbać o rozgłos - a nawet sprzeciwiać się
nagłaśnianiu - dojść do mistrzostwa - a przy okazji poznać swoje słabości - albo-
nieznane zalety - to dla mnie jest idea.
Dużo jest populizmu w działaniach tzw . " działaczy " - oni chcą " wawrzynów "
a nie o to chodzi. Wogóle - wiedza - doświadczenia są po to aby - umieć stosować w życiu.
BOLO.- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.