Latanie uważane jest za sport elitarny. Dostępny tylko dla nielicznych, silnych psychicznie, idealnie zdrowych i... bogatych. Czy można zaznać emocji związanych z lotem, nie wydając na to majątku i nie przechodząc żadnych badań medycznych? Tak, jeśli zainteresujemy się paralotniarstwem.
Paralotnia, mimo że składa się z czaszy uszytej z materiału, linek oraz uprzęży podlega tym samym prawom fizyki, co sztywne skrzydła samolotów i szybowców. Dzięki temu siła nośna wytwarzana na płacie jest w stanie unieść pilota do góry. Przy udziale noszeń termicznych, czyli pionowych ruchów ciepłego powietrza, paralotnia może utrzymywać się w powietrzu nawet kilka godzin.
- Pilot potrafiący dokonywać trafnych wyborów w górze, może pokonać nawet 300 km - mówi Paweł Stolarczuk doświadczony paralotniarz, znany także jako firma Jet Stream. - Taki lot to już wyczyn sportowy i wymaga nie lada wysiłku. Często trzeba zmierzyć się z turbulencją, chłodem czy palącym słońcem, ale satysfakcja jest ogromna.
Nie każdemu zależy na osiąganiu wyników, są tacy, którzy po prostu lubią być w powietrzu i podziwiać widoki. Oni wybierają rekreacyjny sposób latania. To znaczy, że nie oddalają się zbytnio od lotniska i gdy tylko przyjdzie im ochota, mogą wylądować, odpocząć.
Zanim jednak paralotniarz uda się na swój pierwszy samodzielny lot, konieczne jest odpowiednie szkolenie, podczas którego nabędzie niezbędnych umiejętności oraz opanuje zasady bezpieczeństwa.
- Szkolenie trwa zwykle kilka miesięcy, ale już po kilku tygodniach pilot-uczeń jest w stanie wykonywać pierwsze samodzielne loty - wyjaśnia Robert Machel doświadczony instruktor ze szkoły paralotniarstwa Klif. - Wszystko zależy od osobistych predyspozycji szkolonego oraz tego, ile czasu może poświęcać na naukę latania.
mam na koncie lot tandemowy, to była fajna przygoda8%
tak, szkolę się/jestem pilotem20%
Według Pawła Stolarczuka najlepszym początkiem przygody z paralotniami jest lot w tandemie.
- Podczas takiego lotu pasażer przypięty jest do tandem pilota, który panuje nad sytuacją - wyjaśnia paralotniarz. - Zawsze jest trochę strachu przed startem, ale w powietrzu zwykle zastępuje go uczucie euforii. Można podziwiać widoki, zobaczyć, jak w praktyce wygląda sterowanie skrzydłem oraz skonfrontować swoje wyobrażenia o paralotniarstwie z rzeczywistością i świadomie podjąć decyzję o rozpoczęciu szkolenia.
Dzieli się ono na kilka etapów. Pierwszym jest szkółka naziemna, czyli nauka obsługi skrzydła bez odrywania się od ziemi. Uczeń zakłada uprząż i przypina do niej czaszę tak, jakby przygotowywał się do lotu, ale jego zadaniem jest tylko postawienie skrzydła i kontrolowanie go za pomocą sterów. Brzmi banalnie, ale dla żółtodzioba to niełatwa sprawa. Zwłaszcza jeśli ma nieco słabszą kondycję.
- Są osoby, które szybko łapią o co chodzi, są też takie, którym zajmuje to więcej czasu. To zależy od predyspozycji danego człowieka - wyjaśnia instruktor. - Trzeba troszkę popracować przy tym fizycznie, jak w każdym sporcie, ale kondycja wyczynowego sportowca nie jest niezbędna.
Następnie przychodzi kolej na krótkie "podskoki", czyli pierwsze samodzielne oderwanie się od ziemi. Na tym etapie widać, czy ktoś został stworzony do latania, czy to tylko chwilowa zachcianka, bo w szkolenie oprócz pieniędzy - koszt podstawowego kursu to ponad 1000 zł, za jeden lot w tandemie zapłacimy mniej niż 200 zł - włożyć trzeba dużo zaangażowania. Tym, którzy połkną bakcyla wcale to nie przeszkadza.
- Pierwszy lot to niesamowita euforia i zimno, bo wiatr wieje - opowiada Aleksandra Nedoszytko, adeptka paralotniarstwa, która ma już za sobą pierwsze wysokie na kilkaset metrów hole.
W okolicy Trójmiasta latać można na dwa sposoby. Wznieść się za pomocą wyciągarki i szukać noszeń termicznych lub wykorzystać powietrzne prądy wstępujące, które przy odpowiednim kierunku wiatru tworzą się na nadmorskich klifach. Oba sposoby latania różnią się nieco od siebie. Ten pierwszy to loty wysokie z pięknymi widokami znanymi większości tylko ze zdjęć. Wymagają wolnego krążenia w masie unoszącego się powietrza i szybkich przeskoków przez obszary, gdzie powietrze opada.
Loty żaglowe na klifach odbywają się na mniejszej wysokości. Drzewa przemykają pod nogami, wydawałoby się, że na wyciągnięcie ręki. Przechodnie często machają do pilota. Zdarza się czasami lądowanie na plaży, a potem żmudna wspinaczka na klif z całym sprzętem na plecach. Za to start jest dużo szybszy, wystarczy nadać paralotni odpowiednią prędkość, czy to rozbiegiem, czy z pomocą kilku innych pilotów i już można unieść się w powietrze.
Paralotniarstwo to najtańszy i najłatwiej dostępny sport lotniczy, dlatego oprócz prawdziwych zapaleńców, którzy cały czas doskonalą się w tym, co robią, przyciąga też osoby nie do końca godne zaufania. Jeśli planujemy lot tandemowy lub szukamy szkolenia, warto sprawdzić, czy osoby oferujące nam takie usługi są do tego uprawnione przez Urząd Lotnictwa Cywilnego. Wskazane jest także zasięgnięcie języka wśród samych paralotniarzy, można to zrobić np. poprzez organizacje zrzeszające pilotów, takie jak Gdynia Glide Club.
Paralotniarzy spotkać można na lotnisku w Borsku, które widać na zdjęciach i filmie. Równie często pojawiają się w Mechelinkach, Chłapowie, Krynicy Morskiej, Stegnie oraz na orłowskim klifie. O szczegóły dotyczące lotu widokowego zapytaj w szkółce paralotniarstwa.
To piękny sport i hobby. Początki były trudne. ( kto nie biega, nie lata :-). Ubolewam teraz że zrobiłem tylko kurs i przerwałem. W górach były warunki. Bardzo chętnie bym odświeżył doświadczenia i zabawę. ALe nie bardzo wiem jak i gdzie w naszym regionie... Ale szczerze polecam wszystkim. Adrenalina połączona z zabawą!
Artur
11 lat
30
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2012-06-13 12:59
Nad gdynią ostatnio latało coś warczącego, nad głowami spacerowiczow, na granicy deptaku i plaży.
Niezbyt to było bezpieczne.
pupurupu
11 lat
211
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2012-06-13 09:07
Cos pieknego! (1)
Akurat mialam to szczescie, ze tam bylam... piekna sprawa, nawet do pokonia lekow ;-). Wspaniali ludzie i atmosfera. Polecam :-) Pozdrowienia dla calej ekipy!
ale chętnie bym poleciał z profesjonalnym pilotem.
AA
11 lat
40
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2012-06-13 08:16
Ja złapałem rotora na niewielkiej wysokości, frontsztal i spadek z 10-13 m. (1)
Nie zdążyłem wyciągnąć i gleba. Skończyło się na siniakach na podeszwach i wbitych paznokciach wewnątrz butów.
Nie wytrzymałem i po rozmowie z żoną przerzuciłem się na żagle wodne.
Przypomnijcie sobie także słowa z prezentacji z KOLOSÓW tej o pasterzach paralotniowych w Grenlandii.
NIe traktujcie tego jak odwodzenie od pasji, ale należy mieś świadomość podejmowanego ryzyka.
Pozdrawiam.
11 lat
123
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2012-06-13 08:53
świadomość to trzeba mieć przy robieniu wszystkiego (jazda rowerem,
chodzenie ulicami itd) Licencję zrobiłem u Wojtka D. w 1995 r. (Żar) i jakoś żyję do dziś, a trochę polatałem tu i tam. Miałem parę "sytuacji" i wszystkie to zawsze tzw "human factor", jednym zdaniem: jak jesteś ostrożny i nie pchasz się w powietrze za wszelką cenę to czerpiesz przyjemność z bezpiecznych lotów.
venom
11 lat
50
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2012-06-12 23:03
Borsk :)
11 lat
71
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2012-06-12 19:46
Paralotnie...motolotnie....
Fajne ...gdyby tylko mój dobry znajomy się na tym nie zabił.....