Zobacz jak śledzie maszerowały w sierpniu 2013 roku.
Powstają o nim wiersze, znalazł się w podręcznikach do geografii, a jeden z jego zmarłych w 2012 roku uczestników w ostatniej woli nakazał pochować się w koszulce z logo imprezy. Co sprawia, że Marsz Śledzia robi zawrotną karierę? - Każdy chce chodzić po wodzie - śmieją się uczestnicy.
XIII "Marsz Śledzia" to spacer 100 osób przez Zatokę Pucką po znanej niegdyś tylko nielicznym mieliźnie. Zaledwie kilkusetmetrowy odcinek trzeba przepłynąć. Resztę 12-kilometrowego dystansu śmiałkowie pokonają w piankach - czasem brodząc po pachy, a miejscami woda (w zależności od stanu morza) sięga wręcz łydek. I to kilka kilometrów od brzegu.
Marsz Śledzia w 2002 roku zapoczątkował dr Radosław Tyślewicz - entuzjasta tej przyrodniczej atrakcji, a na co dzień wykładowca, radny gdyńskiej dzielnicy Działki Leśne, nurek, ratownik WOPR oraz były uczestnik misji wojskowych w Iraku i Afganistanie. Od tamtego czasu marsz odbywa się co roku, były już też edycje nocna i zimowa. I cieszy się coraz większym zainteresowaniem. W tym roku na 100 miejsc zapisało się niemal 1000 osób.
tak, zawsze pociągały mnie takie sporty i poznawanie nowych możliwości41%
tylko niektóre35%
raczej nie, wolę bardziej tradycyjnie spędzać wolny czas12%
nie, to zdecydowanie nie dla mnie12%
- Ograniczamy liczbę osób głównie ze względów bezpieczeństwa. W razie nagłego załamania pogody ratownicy mogą przetransportować wszystkich na asystujące nam łodzie - mówi Radosław Tyślewicz, "pierwszy śledź RP".
Marsz znany jest już w całej Polsce, trafił nawet na strony podręczników szkolnych - jest w podręczniku do geografii dla klas III gimnazjum. Do marszu od lat co roku zgłaszają się osoby z całej Polski. Ostatnio okazało się, że jedna z nich, zmarły w 2012 roku mieszkaniec Śląska, zapisała w testamencie, że ma zostać pochowany w... koszulce Marszu Śledzia.
"Chodzenie po wodzie", choć nie dosłowne, jest bowiem niezapomnianym przeżyciem. W poprzek Zatoki Puckiej z Kuźnicy na Półwyspie Helskim do Rewy można przejść pasem płycizn, oddzielających tzw. "małe morze" od zewnętrznej Zatoki Puckiej. Kilkaset metrów sztucznego przekopu, umożliwiającego żeglugę trzeba jednak przepłynąć. Po drodze zobaczyć można m.in. wrak okrętu podwodnego ORP Kujawiak, który jest pozostałością poligonu wojskowego, który funkcjonował tam do 1992 roku.
Właśnie w tym miejscu idący trasą po raz pierwszy zostaną pasowani na "śledzia". W ramach chrztu muszą m.in. zjeść surowego śledzia. W tym roku po raz pierwszy wśród debiutantów będzie ksiądz, który znalazł się wśród wylosowanych szczęśliwców. Nie wiadomo czy na swoich przeżyciach będzie opierał kazania, ale można się tego spodziewać po tym, jak Andrzej Fal, "śledź" z 2010 roku, wydając dwa lata temu tomik wierszy pt. "40 dni i Ty - trudne, ale piękne człowieczeństwo", jeden z nich poświęcił właśnie marszowi.
W tym roku 12-kilometrowy spacer rusza w sobotę o godz. 10:30 z Kuźnicy, ok. 6 godzin później grupa spodziewana jest w Rewie. Po drodze - oprócz wspomnianej już degustacji surowych śledzi - będzie można podziwiać Olimpijczyków, mistrzów świata w windsurfingu i promujących pływanie na desce z wiosłem - SUP (Stand Up Paddle), które powoli staje się nową modą na Bałtyku. Zofia Klepacka, Paweł Tarnowski, Adam Sosnowski, Radosław Furmański, Zuzanna Turyłko i Maciej Dziemiańczuk będą towarzyszyć spacerowiczom na deskach.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
Filmy