• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gdynianie przeszli dwieście kilometrów w holenderskiej "czterodniówce"

Radosław Tyślewicz
28 lipca 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Mieszkańcy Gdyni wzięli udział w holenderskim marszu De 4 daagse. Przebyli 200 km na własnych nogach. Mieszkańcy Gdyni wzięli udział w holenderskim marszu De 4 daagse. Przebyli 200 km na własnych nogach.

"De 4 daagse" to znany na całym świecie marsz rezerwistów, regularnej armii oraz cywilów chętnych sprawdzić swoją wytrzymałość na dystansie 200 km. W tym roku w holenderskiej imprezie wzięło udział pięcioro gdynian: Ola, Darek, Tomek, Marek i Radek. Oto ich relacja z tego niezwykłego wydarzenia.



Idea marszu

Jak często uprawiasz turystykę pieszą?

Na przełomie XIX i XX wieku w całej Europie zaczęto przywiązywać dużą wagę do sprawności fizycznej. W myśl tej idei w 1909 roku odbył się w Holandii pierwszy czterodniowy marsz długodystansowy. Uczestnikami byli głównie wojskowi, ale towarzyszyło im również kilka osób bez munduru. Z roku na rok popularność imprezy rosła. W 1989 roku maszerowało już 47,5 tys. osób z całej Europy. Jest to limit ustalony przez organizatorów w celu zapewnienia bezpieczeństwa uczestnikom.

Żeby wziąć udział w lipcowym marszu, trzeba zarejestrować się przez stronę internetową już w marcu. Pierwszeństwo mają osoby, które brały już udział w imprezie oraz zorganizowane grupy. Nowicjusze są ostatni w kolejce.

Dystans to nie jedyna trudność

Do wyboru jest kilka dystansów. Podstawowy to 200 km, co daje 50 km przebytych na dzień. Można wybrać krótszą trasę: 120 km - 30 km dziennie, lub 160 km - 40 km dziennie, ale decyzję trzeba podjąć jeszcze przed rejestracją. Zmiana zdania na linii startu słono kosztuje. Wszyscy startują z jednego punktu i pokonują krótsze lub dłuższe pętle.

Choć przebycie takiej odległości nie jest łatwe, okazuje się, że są również inne utrudnienia. Dziennie wolno maszerować tylko przez 13 godzin, a w trakcie marszu trzeba zaliczyć trzy punkty kontrolne. Najtrudniejsze jednak okazało się stawienie się na starcie punktualnie o 4 nad ranem.

Gościnność dorównująca polskiej

Na całej trasie maszerujący są częstowani dosłownie na każdym kroku czym się da - ogórkami, jabłkami, słodyczami, ciastkami czy wodą. Do tego po drodze trafiamy na punkty gastronomiczne z zupą, napojami gazowanymi i piwem. Jedno jest pewne, nikt nie padnie z głodu lub pragnienia. Nie ma sensu nieść ze sobą zapasów wody i jedzenia.

W drodze

Marsz nie jest imprezą na orientację i nie sposób się zgubić. Idzie się wyznaczoną trasą, zawsze asfaltem lub betonowym chodnikiem w towarzystwie innych piechurów oraz dopingujących mieszkańców kolejnych miasteczek i wsi.

Podczas marszu można zobaczyć kolejne roczniki rezerwistów maszerujące w umundurowaniu i oporządzeniu typowym dla określonych lat służby czynnej. Nie brakuje też "przebierańców" z wielkimi maskotkami przyczepionymi do czapek lub plecaków. Zdarzają się też tacy twardziele, którzy cały dystans pokonują w ludowych drewniakach holenderskich lub klapkach typu japonki.

Pierwszy dzień jest chyba najciekawszy. Zupełnie nie wiadomo, co nas czeka, czy nie zabraknie wody na trasie, jak zniesiemy 50 km marszu po asfalcie, no i czy będziemy w stanie kontynuować następnego dnia. To właśnie wtedy odpada najwięcej uczestników - około 2 tys. osób. Widzieliśmy częste omdlenia i błyskawiczną reakcję ratowników medycznych.

Weterani marszu straszą, że drugi dzień jest najgorszy, bo człowiek wie, co zrobił dnia pierwszego, a czekają go jeszcze trzy. W każdej miejscowości maszerujących witają mieszkańcy, władze samorządowe oraz artyści i muzycy. Robimy jeden 15-minutowy odpoczynek na godzinę marszu, w efekcie na mecie jesteśmy godzinę przed upłynięciem limitu czasu. Wieczorem czuć oznaki zmęczenia i wpływ asfaltu na stopy. O godz. 18 na kempingu zapada zupełna cisza. Wszyscy odpoczywają.

W moim odczuciu trzeci dzień był wyjątkowo trudny. Poza niewielkimi, lecz rozległymi wzniesieniami, utrudnieniem okazał się deszcz i spadek temperatury. W takiej sytuacji piechur staje przed dylematem - iść dalej i ryzykować zmasakrowanie stóp w mokrych butach czy przeczekać deszcz. Poszliśmy dalej, ale dopiero entuzjastyczny doping mieszkańców pobliskiego miasteczka pozwolił nam przełamać kryzys.

O ile nie zwichniemy nogi, to czwarty dzień zakończy się wielkim finałem. Nikt z dopingujących czy maszerujących nie pozwoli nam się zatrzymać, a tym bardziej zrezygnować. Dwie rzeczy wyróżniały ten dzień od poprzednich. Każdy dzielnie niósł swoją flagę narodową oraz kwiat otrzymany na końcowym odcinku trasy. Czas przestaje mieć znaczenie, choć limit czasowy obowiązuje. Marsz zamienia się w wielką fetę. Na mecie przed trybuną honorową Tomek, mimo zmęczenia, robi salto. Budzi tym ogromny aplauz i zachwyt młodych holenderek. Po zdaniu ostatniej karty kontrolnej otrzymujemy w wielkim zgiełku medal. Teraz można świętować!
Radosław Tyślewicz

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (62) 5 zablokowanych

  • Bravooo.

    • 2 1

  • jeżdziec

    A na wrotkach można po tym asfalcie ???

    • 2 0

  • Mam (3)

    pytanie , Po co ???, potrzebna im była Ola , hm!!! .

    • 7 0

    • nie zadaje się pytań retorycznych ?

      • 2 0

    • Kobiety teraz się podpina pod każdą imprezę, czy ma to sens, czy nie... (1)

      Teraz jest modne "równouprawnienie", czyż nie?

      • 2 1

      • tak myślisz ?

        • 2 0

  • a pielgrzymi z Gdyni do Częstochowy ile przeszli?

    to bardziej mnie interesuje/

    • 1 0

  • 100km i 200km

    10lat temu w Zgierzu koło Łodzi odbyły się też eliminacje dla Żołnierz do tego rajdy. Trasa liczyła 100km. Każdy żołnierz który przejdzie 100km, będzie mógł pojechać na Holenderskie 200km. Wystartowało 300 żołnierzy, przeszedł tylko 1. Dodam tylko że mogli brać udział w trasie cywile, zwykli turyści piesi, tacy jak ja. Turystów było około 100 osób, przeszło trasę 10 osób. Procentowo zwykli turyści przebili żołnierzy na głowę. Dodam jedynie dla usprawiedliwienia pokonanych; w czasie tego 24h rajdu, może tylko przez 30 minut nie padał deszcz. Prawdziwa masakra jeśli wiecie o czym mówię.

    • 3 0

  • z tym Panem pierwszym od prawej chętnie umówię się na kawę:)

    • 1 3

  • Prawda o czterodniowce

    to zadne wydarzenie sportowe ani wyczynowe, ludziska wyluzujcie!:) Cala impreza zaczyna i konczy sie w Nijmegen. A caly przemarsz ma trase wokol tego miasta przez pobliskie wioski i miasteczka. przez 4 dni miasto jest sparalizowane, bo trasa przebiega przez centrum i sa pozamykane ulice. Impreza ma charakter bardziej parady, zjezdzaja sie ekipy startujace nie tylko z europy ale calego swiata min. Kanady, USA, Australii itd. Ale praktycznie nikt tego nie traktuje smiertelnie powaznie, oczywiscie jak wszedzie i tu bywaja wyjatki. Nie ma wygranych ani przegranych, kazdy otrzymuje pamiatkowy medal. Gdyby zapytac Holendrow, szczegolnie wlasnie tych, ktorzy mieszkaja w Nijmegen, z czym kojarzy sie wam Vierdaagse, chyba ostatnia rzecza byloby, sport, rezerwisci, wyczyn itd. W pierwszej kolejnosci byloby picie, balagan, wszystkie butelki po napojach itd no i haos komunikacyjny. Z ta goscinnoscia to tez mala przesada. Kazdy startujacy musi bodajze 30 euro zaplacic. Caly marsz jest dobrze zoorganizowany i zabezpieczony. Na calej trasie sa rozstawione toalety, punkty z napojami i zywnoscia. Wszystkiego pilnuje policja. Dlatego taka formula marszu i ograniczenia np. 13 godzin. aby zupelnie przez 4 dni 24h na dobe nie paralizowac miasta. Bo blisko 50 tys startujacych to jedna sprawa a 10 i moze wiecej razy tyle wszystkich gapiow, to druga sprawa. Vierdaagse to nie tylko marsz ale wiele innych atrakcji dla dzieci i doroslych.

    • 0 0

  • jestesmy lepsi

    walsnie dzisiaj wrocilam z trasy,bralismy udzial w marszu zaduszkowym. 60km w niecale 10godzin kazdy przejdzie 200 w 4 dni ;/ kazdy ,,, zaden wyczyn

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Misy i gongi | sesja relaksacyjna z Jakubem Leonowiczem

70 zł
spotkanie, warsztaty

Rajd Climate Classic Gdańsk 2024 (1 opinia)

(1 opinia)
220 - 350 zł
rajd / wędrówka

Forum

Najczęściej czytane