Oglądając zawody motocrossowe można dojść do wniosku, że to sport niebezpieczny i mało przyjemny. Krótka chwila spędzona na czwartkowych Mistrzostwach Strefy Północnej wystarczy, aby zweryfikować to stwierdzenie. Podczas spaceru po parku maszyn spotkać można naprawdę młodych zawodników wraz z rodzicami.
Maluch dużo niższy od motocykla taty na palcach pokazuje, że ma pięć lat i z dumą staje przy własnej miniaturowej maszynie. Oczywiście sam jeszcze nie bierze udziału w zawodach, ale na liście zawodników znaleźć można nawet ośmiolatków. Nie brakuje też silnej reprezentacji klasyfikacji weteran, czyli zawodników po pięćdziesiątce.
- Prędkość przychodzi z czasem, najważniejsza jest technika, dlatego nie jest to tak niebezpieczny sport jak mogłoby się wydawać - wyjaśnia Bartek Nowacki, który jeździ już piąty sezon. - Najtrudniejsze są skoki, ale jeśli ktoś wytrwale ćwiczy da radę je opanować.
W imprezie brały udział motocykle i quady. Było to wydarzenie wyjątkowe, bo otwarte również dla amatorów, którzy nie posiadają licencji zawodniczej.
- Podczas takich zawodów przeprowadzamy egzaminy teoretyczne i praktyczne umożliwiające uzyskanie licencji - wyjaśnia Marian Zupa prezes Gdańskiego Auto Moto Klubu. - Po pozytywnym zaliczeniu takiego testu można zakończyć imprezę jako pełnoprawny zawodnik.
Zainteresowanie motocrossem i quadcorssem jest ogromne. Coraz więcej osób dostrzega, że prawdziwa rywalizacja odbywać się powinna tylko na odpowiednio przygotowanych torach. Potrzebę organizowania zawodów dostępnych dla każdego fana corssu dostrzega także prezes GAMK.
- To dobra okazja, żeby troszkę się wyszumieć i na co dzień być spokojnym użytkownikiem drogi - śmieje się Marian Zupa. - Oprócz tego ci zupełnie początkujący mogą podejrzeć jak jadą wytrawni zawodnicy lub po prostu obyć się z samym startem w zawodach. Dla bardziej zaawansowanych to dobry trening przed czekającymi ich w tym sezonie wyzwaniami.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
Filmy
