- 1 Gdzie i za ile pojeździmy konno? (40 opinii)
- 2 Blisko 28 mln zł za 4 kluby fitness (60 opinii)
- 3 Majówka 2024. Propozycje dla aktywnych (2 opinie)
- 4 1,2 mln zł za nowy skatepark w Gdyni (91 opinii)
- 5 Rodzinne atrakcje i parki rozrywki - jakie ceny, ile kosztuje zabawa? (32 opinie)
- 6 Biegali i jeździli rowerami po lotnisku (97 opinii)
Pieszo przejdą 850 km w 39 dni: Szlak Beskidzki, Madera i Korona Gór Polski
Kamil Kurs i Michał Węgrzyn to dwaj przyjaciele z Trójmiasta, którzy 26 kwietnia podejmą się sporego wyzwania. Chcą przejść: Szlak Beskidzki, portugalską Maderę i na końcu Koronę Gór Polski. Łączną trasę ponad 850 km chcą pokonać ciągiem w 39 dni. A wszystko to w szczytnym celu, aby pomóc Mieszkowi i Tadziowi, czyli synom ich znajomych, którzy zmagają się z ciężką chorobą. Specjalnie w tym celu powstała internetowa zbiórka pieniędzy.
Link do internetowej zbiórki pieniędzy dla Mieszka i Tadzia
- Przejdą 850 km w 39 dni
- Jak się przygotować?
- Wszystko w szczytnym celu
- Pomoc połączyła ich jeszcze wcześniej
Przejdą 850 km w 39 dni
Dwaj przyjaciele z Trójmiasta - Kamil Kurs i Michał Węgrzyn - podejmie się nie lada wyzwania. Chcą pieszo przejść 850 km, czyli ponad 20 maratonów. Jednak nie będzie to zwykła wędrówka z punktu A do punktu B. Ich podróż będzie składała się z trzech etapów. Najpierw do pokonania będzie Szlak Beskidzki, następnie portugalska Madera, a na końcu korona górskich szczytów polskich. A wszystko to ciągiem, w 39 dni. Start planowany jest na 26 kwietnia.
- Szlak Beskidzki chcemy przejść w 20 dni, codziennie pokonując od 25 do 30 km. Będziemy spać w schroniskach, ewentualnie na polach namiotowych. Następnie przetransportujemy się na lotnisko do Warszawy, skąd ruszymy na Maderę. Planujemy wylądować tam 17 maja na jednym krańcu wyspy i pasmem gór podążać do latarni morskiej na drugim. To trasa licząca ok. 170 km, ale trzeba pamiętać też o 10 tys. m przewyższeń. 25 maja powinniśmy wrócić do Warszawy, skąd udamy się w Bieszczady. Stamtąd chcemy wejść na 28 szczytów, robiąc po 4-5 dziennie. To będzie najtrudniejszy etap, bo będzie startować po pokonaniu już prawie 700 km, więc na pewno zmęczenie będzie dawać o sobie znać. Każdego dnia planujemy wstawać o godz. 4, ruszać o 5 i kończyć trasę ok. 22 - zdradza nam Kamil.
Jak się przygotować?
Taka wyprawa wymaga bardzo solidnego przygotowania. Wszak mowa o ponad miesięcznej podróży, a nie zwykłym spacerze.
- Przygotowania pochłaniają sporo czasu. Jednak nasze sprawy życiowe potoczyły się tak, że możemy sobie na to pozwolić. Pracując po 8 godzin dziennie i na przykład mając do tego dzieci, byłoby to wówczas bardzo wymagające. Trenujemy co drugi dzień. Maszerujemy od 4 do 6 godzin dziennie, pokonując po 20-30 kilometrów po Trójmiejskim Parku Krajobrazowy, więc na dobrą sprawę znamy go już trochę na wylot. Do tego jeszcze dochodzą sprawy organizacyjne związane z całą wyprawą, więc właściwie można by to nawet zaliczyć jako pracę na pełny etat - wyjaśnia Michał.
Trzeba pamiętać, że warunki tego wyzwania będą się jednak różniły. Tutaj wyprawa nie skończy się po kilku godzinach, często nie będzie żadnych sklepów po drodze, zatem trzeba myśleć o pełnym wyposażeniu.
- Zabieramy ze sobą tylko najpotrzebniejsze i najlżejsze rzeczy. Trzeba pamiętać, że w górach każdy kilogram trzeba liczyć razy siedem. Dlatego bierzemy dwa komplety ubrań - jeden na siebie, drugi do plecaka. Wiadomo: spodnie, lajkry, koszulki, polary, czapki, rękawiczki, buty, maty pompowane i oczywiście kuchenki gazowe i butle, żebyśmy mogli gotować sobie na trasie - dodaje Kamil.
Łatwo mówić, trudniej zrobić. Taką świadomość mają również nasi bohaterowie, którzy dobrze zdają sobie sprawę z niebezpieczeństw, które ich czekają.
- Będziemy zmęczeni, napięcie mięśniowe będzie rosło, pojawią się mikrourazy. W górach są strome podejścia i zejścia, więc łatwo się wywrócić. Dlatego nasze największe obawy to kontuzje. Dlatego wzmacniamy mięśnie od długiego czasu, chodząc po różnych trasach. Stawiamy na stabilizację, by mięśnie głębokie były przygotowane. Nie wiemy też, jaka będzie pogoda. Ta w górach może zmieniać się co 30 minut - uważa Kamil.
Rzucają wszystko i ruszają w podróż dookoła świata na... rowerach
Wszystko w szczytnym celu
Co najważniejsze, cała ta wyprawa odbywa się w szczytnym celu. Chodzi o pomoc dla dwójki braci: Mieszka i Tadzia.
- Dowiedzieliśmy się, że nasza koleżanka ma dwójkę chorych synów. Walczą z immunologicznym zapaleniem mózgu. Koszty leczenia są duże, bo 1 kroplówka to 20 tys. zł. Są wspierani przez rodzinę, ale niestety oszczędności powoli się kończą. Gdy się o tym dowiedzieliśmy, to postanowiliśmy pomóc. Lubimy wyzwania, takie chodziły nam po głowie od dłuższego czasu, więc to dobra okazja, by się tego podjąć. Liczymy, że dotrzemy w ten sposób do jak największego grona, które ewentualnie wesprze Tadzia i Mieszka - wyjaśnia Kamil.
- Powiedziałbym, że dzieje się magia. Po wymyśleniu koncepcji pojechaliśmy do Pauli i Przemka [rodzice Mieszka i Tadzia - przyp. red.] i powiedzieliśmy, że chcemy pomóc im zebrać niezbędne środki. Ta rozmowa utwierdziła nas tylko w przekonaniu, że warto to zrobić. Byli wzruszeni, bo nie prosili nikogo o pomoc. To dobrzy ludzie, starają się, jak mogą, ale czasami w pojedynkę to nie wystarcza. Nasze rodziny również były pod wrażeniem, trochę zszokowani. Tak naprawdę wszyscy chcą pomóc, pytają, co mogą zrobić. Całkiem przypadkowo nasza koleżanka pomogła nam ze zbiórką na siepomaga.pl. Zbiórka jest stworzona, każdy może pomóc - dodaje Michał.
Pomoc połączyła ich jeszcze wcześniej
Na samym początku wspomnieliśmy o dwóch przyjaciołach. Ta znajomość rozwija się od 2014 r. i, co ciekawe, kluczowym jej punktem był moment, gdy również jeden z nich potrzebował pomocy.
- Poznaliśmy się dzięki formacji Grupy Operacyjnej założonej przez naszego kolegę. Dużo wspólnie trenowaliśmy, fajnie spędzaliśmy czas, cała grupa się mocno zżyła. Ta znajomość rozwijała się przez kilka lat, ale tak naprawdę przyjaźń zaczęła rozwijać się od pierwszego Biegu Rzeźnika. Kamil złapał kontuzję na trasie. Zwichnął sobie staw skokowy, a do celu było jeszcze 15-20 km, żeby w ogóle ktoś mógł go opatrzyć. Holowałem go na plecach i można powiedzieć, że to był taki moment przełomowy. Wiedziałem, że Kamil zrobiłby wszystko, aby ukończyć bieg, więc postanowiłem mu pomóc. Później sporo spotykaliśmy się również prywatnie - mówi Michał.
Śledź na bieżąco trasę Michała i Kamila
- Kolejnym takim punktem przełomowym myślę, że była pandemia. Michał przygotowywał się do testów sportowych, więc postanowiłem mu w tym pomóc. Można powiedzieć, że byłem jego trenerem. Finalnie spięło się to we wrześniu poprzedniego roku, gdy Michał poprosił mnie o bycie świadkiem na jego ślubie. Chyba tak w skrócie można opisać historię tej przyjaźni - podsumowuje Kamil.
Opinie wybrane
-
2023-04-05 14:07
Życzę powodzenia! (1)
Sam lubię chodzić po górach, więc wiem jaki to wysiłek. Sam chciałbym przeżyć taką przygodę, ale niestety do najmłodszych już nie należę. Trzymam za Was kciuki.
- 40 4
-
2023-04-07 12:30
Niech wezmą ze soba teczowa flagę
Zeby promować elgiebety, jak na wyborcow tuska przystało
- 1 0
-
2023-04-05 21:38
Duży szacunek
- 9 6
-
2023-04-05 14:09
fajny pomysł chłopaki
i realizacja pasji, i można komuś pomóc przy okazji :)
BTW Mnie rozwaliła jakiś czas temu informacja że Roman Ficek przebiegł Główny Szlak Beskidzki w ok 93 godziny...- 22 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.