- 1 Blisko 28 mln zł za 4 kluby fitness (56 opinii)
- 2 Gdzie i za ile pojeździmy konno? (2 opinie)
- 3 1,2 mln zł za nowy skatepark w Gdyni (91 opinii)
- 4 Majówka 2024. Propozycje dla aktywnych (2 opinie)
- 5 Rodzinne atrakcje i parki rozrywki - jakie ceny, ile kosztuje zabawa? (32 opinie)
- 6 Wyjątkowy spacer - szlakiem murali (16 opinii)
Chce pokonać Mount Everest i pomóc dzieciom z autyzmem
O kolejnym górsko-charytatywnym projekcie, wejściu z 83-letnią mamą na dwutysięcznik i o samotnych chwilach na szczytach porozmawialiśmy z Pawłem Klejborem, który właśnie przygotowuje się do pokonania Mount Everestu.
Paweł Klejbor: Wyprawa na Mount Everest ma dla mnie podwójne znaczenie. Z jednej strony ogromne wyzwanie, do którego również intensywnie się przygotowuję, a z drugiej strony prowadzę zbiórkę pieniędzy dla gdańskich ośrodków zajmujących się dziećmi i młodzieżą z autyzmem. Jest to naprawdę ciężka choroba i przyda się każde wsparcie, które odczują podopieczni i ich rodziny. Założyłem, że kwota minimalna wyniesie 50 tys. zł i do tego będę dążył, jednak zbiórka trwa i będzie trwać do zamknięcia wyprawy, która rozpocznie się w kwietniu 2022 r. i potrwa do czerwca.
Od lat każda zdobyta przeze mnie góra wiąże się z konkretnym działaniem charytatywnym. Działamy wielopłaszczyznowo i zawsze staram się angażować w różne projekty.
Czytaj też: "Epidemia znacząco wpłynęła na życie osób z autyzmem"
Jak wyglądają przygotowania do wyprawy życia?
Na Everest wchodzę "solo" - będzie mnie wspomagał jedynie szerpa, dlatego obecnie trwają intensywne przygotowania. Codziennie trenuję i przygotowuję się zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym - biegam i trenuję z obciążeniami na gdyńskich plażach. Do tego dochodzą zajęcia na siłowni i szkolenia z ratownictwa górskiego pod opieką pracowników z gdańskiej uczelni medycznej.
W drodze na szczyt nie będzie miejsca na braki kondycji, a z zaszyciem rany czy leczeniem odmrożeń trzeba będzie sobie poradzić samodzielnie. Emocje są ogromne, ale skupiłem się na gromadzeniu wszelkich informacji od ludzi, którzy już doświadczyli takiej wyprawy, aby maksymalnie przygotować się do tego zadania.
Czytaj też: Judoka idzie z Gdańska do Zakopanego. Zbiera pieniądze dla hospicjum
Kiedy zaczęła się ta miłość do gór?
Kiedy byłem dzieckiem, rodzice wprowadzili mnie na Rysy i od tego czasu co roku staram się sukcesywnie zdobywać kolejne szczyty. Do tej pory udało mi się trafić na najważniejsze szlaki turystyczne. Wszedłem na Mont Blanc, Kilimandżaro czy Denali na Alasce. Nie można nie wspomnieć o Aconcagule czy Górze Kościuszki, a teraz oddaję też to, co otrzymałem od rodziców - udało mi się wejść z moją 83-letnią mamą na dwutysięcznik, która następnego dnia po tej wyprawie zadała tylko pytanie - gdzie wspinamy się jutro? Zawsze trzeba szukać czegoś dalej.
Na pana drodze były łatwiejsze i trudniejsze szczyty?
Każda góra jest na swój sposób trudna. W moim wypadku - wydawałoby się, że najprostsze - wejście na Górę Kościuszki w Australii okazało się prawie niewykonalne. Ze względu na panującą suszę, pożary i zadymienie szlak został zamknięty dokładnie w momencie mojego pobytu. Dopiero w ostatniej chwili, kiedy miałem już wrócić do Polski, otrzymałem sygnał, że droga jest wolna. Szybko z powrotem pokonałem 400 km samochodem, żeby potem wbiec na szczyt.
Z kolei najtrudniejsze chwile na najwyższym szczycie Andów, którym jest Aconcagua, przeżyłem na początku wyprawy, kiedy wszyscy moi współtowarzysze mieli się dobrze. Za to w przeciwieństwie do innych na szczycie czułem się świetnie. Zawsze mówię, że to nie my wchodzimy na górę, tylko to góra decyduje - w jaki sposób na nią wejdziemy i czy pozwoli nam wrócić.
Alpinizm to odhaczanie kolejnych szczytów czy obcowanie z górami?
Kiedy uda mi się wejść na szczyt, to zawsze staram się usiąść gdzieś w odosobnieniu i pobyć sam ze szczytem - zastanowić się nad pokonaną trasą i po prostu poobcować z górą. Wspominam szczególnie górę Denali, najwyższy szczyt Ameryki Północnej. Mam nawet takie zdjęcie, kiedy stoję nad oznaczeniem szczytu i po prostu się rozpłakałem. Łzy zamarzły mi na policzkach prawie natychmiast. To są ogromne emocje, a chwile na szczycie są zarezerwowane dla każdego zdobywcy.
Opinie (80) 5 zablokowanych
-
2021-04-03 19:35
okropne te komentarze (4)
Gościu na wyprawę wydaje swoją kasę aby zrealizować swoją pasję a przy okazji chce zebrać kasę na dzieciaki. W czym problem ?
- 3 16
-
2021-04-03 19:46
Problem jest ze znalezieniem sponsora (1)
bardzo hojnego
- 8 1
-
2021-04-03 21:09
Chyba rozumiem o co chodzi
....
- 0 0
-
2021-04-03 19:50
Dziwne (1)
Skoro kasę ma, to po co włazi na jakąś gòrkę? Niech przekaże forsę na dzieci i zbiórka (no i wycieczka do Nepalu!) niepotrzebna.
- 7 0
-
2021-04-03 21:07
Bo chce
- 1 0
-
2021-04-03 19:39
To oni zostaja duzo smieci(plastikowe butelki, plastikowe reklamówka i tdl) NA mount Everest?
- 4 0
-
2021-04-03 19:45
Za drobną dodatkową opłatą teraz na Everest wnoszą
Można też przepłynąć Pacyfik na pontonie lub zejść na dno Rowu Mariańskiego bez tlenu
ale co to ma wspólnego z autyzmem?...- 10 1
-
2021-04-03 19:45
Pan Paweł lubi wchodzić na góry.
Ale niech nie opowiada bajek. Pieniądze ze zbiórki idą na kolejną wyprawę.
- 14 0
-
2021-04-03 20:44
przemyślnych
podróżników już więcej od naiwniutkich płatników
- 6 0
-
2021-04-03 21:11
nie czytam- zgaduję
pewnie jakaś zbiórka na swoje wejście pod przykrywką charytatywną
- 7 1
-
2021-04-03 21:14
Zbieram na nowego mercedesa żeby wspomóc dzieci chore na autyzm
Wszystko co zostanie po zakupie auta przekażę fundacji. Mam nadzieję ze zostanie tak z 50tyso. Można wpłacać pieniądze do momentu jak auto zostanie dostarczone przez dilera
- 12 0
-
2021-04-03 21:38
Idzie w góry.
Zbiera kasę dla siebie. Na kolejną wyprawę.
- 3 0
-
2021-04-03 21:41
A jaki jest koszt tej wyprawy????
- 1 0
-
2021-04-03 21:43
Realizuje swoje hobby. Ja do pracy jeżdzę na rowerze.
Ale nie powiem że robię to .....
- 3 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.