• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Słupia, rzeka nie dla idiotów

Robert Tracz
1 maja 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 

Nieszczęście zwaliło się na Słupię mniej więcej dziesięć lat temu, gdy nagłośniono fakt, iż w 1964 roku rzeką spłynął kajakiem Karol Wojtyła. Zaczęli płynąć "Szlakiem Papieskim"; w tygodniu i w weekendy. Najpierw po kilka kajaków dziennie, potem po kilkanaście, a następnie grupy liczące po kilkadziesiąt osób. I płyną nadal od maja do września: a wśród nich urzędnicy, studenci, uczniowie, pracownicy korporacji, zakonnice, klerycy, członkinie kółek różańcowych i gospodyń wiejskich. Na wielu kajakach zgrzewki piwa, lub flaszki wódki, a najczęściej i to, i to.



Po drodze część puszek i butelek ląduje w nadrzecznych trawach lub w korycie rzeki. Piski, wrzaski, nawoływania, nierzadko przekleństwa, szczególnie wtedy, gdy któryś kajak utknie na przeszkodzie lub się wywróci. W niejednym kajaku siedzi kompletny ignorant, którego nie interesuje, że w Parku Krajobrazowym "Dolina Słupi", przez który płynie są "Ostoje zwierząt": żeremia bobrów, lęgowiska żurawi i gniazda orła bielika, co wymusza odpowiednie zachowanie. Trafiają się i tacy, którzy pytają wędkarza: "Przepraszam, jak ta rzeczka się nazywa?". Któregoś razu odpowiedziałem kajakowiczom: "Szczakówka" - zadowoleni podziękowali i machając niezdarnie wiosłami popłynęli dalej.

Innym razem, na moich oczach, czarnoskóry młodzian - prawdopodobnie student z jakiegoś afrykańskiego kraju - cisnął w trawę puszkę po piwie. Krzyknąłem oburzony: "Co robisz człowieku?". Odwrócił głowę i błyskając bielą zębów odparł: "Ty mnie pytać? Ja płynąć w kajak". Kawalkada kajaków, którą ujrzałem i usłyszałem w pobliżu Gołębiej Góry, śniła mi się potem długo po nocach; w pierwszym pływadełku siedział gruby akordeonista grający biesiadne melodie, a wesołe towarzystwo w pozostałych kilkunastu kajakach, usiłowało głośno i nieskładnie śpiewać. Z przodu leciały "Chachary", na końcu "Prawy do lewego". Odechciało mi się łowienia; złożyłem wędkę i wróciłem do auta. Kiedyś zadziwił mnie facet, który podpłynął do mnie zziajany o zmierzchu, gdy łowiłem pstrągi. Wbijając się z łomotem kajakiem w brzeg, z trudem wycedził, przerywane czkawką pytanie: "Ma pan może jakieś pi...pi...piwo? - "Przykro mi, nie mam" - odparłem. - "Aaa daleo do zieziora?". - "Daleko, coraz dalej". - Gość wiosłował pod prąd, jezioro było w dole rzeki.

Wiadomo kiedy ma płynąć parafialna pielgrzymka z księdzem na czele, bo dzień wcześniej szlak oczyszcza z wszelkich przeszkód i zatorów ekipa z piłą łańcuchową. To co bobry i wiatry zwalą do rzeki, człowiek wywleka na brzeg - ma być czysto i porządnie, bez przeszkód.

W ostatnich latach przez Słupię przetacza się niszczący, napędzany głupotą walec, pozostawiając po sobie, na jej brzegach, butelki, puszki i plastikowe opakowania po napojach i żywności. W każdej nadrzecznej wsi jest pomnik ku czci Karola Wojtyły, nikt natomiast nie pomyślał o postawieniu kibelków i pojemników na śmieci. Nie trzeba chyba dodawać, że po sobotnio-niedzielnych spływach rosnące przy rzece zagajniki i zarośla najlepiej obchodzić z daleka. Od lat kręci się urzędnicze koło niemocy; Lasy Państwowe nie mogą się dogadać z dyrekcją Parku Krajobrazowego "Dolina Słupi", ci z kolei z urzędami nadrzecznych gmin, a te z firmami organizującymi spływy - główny użytkownik rzeki, PZW milczy.

Od trzydziestu lat mam nad brzegiem górnej Słupi chatkę wędkarską; gościłem w niej wielu przyjaciół-wędkarzy, z kraju i z zagranicy. Byłem świadkiem okresu świetności rzeki, teraz jestem świadkiem jej stopniowej degradacji. Są kajakarze, którzy potrafią uszanować przyrodę; przepływają w ciszy, pozdrowią, rzeki nie zaśmiecą, ale ostatnio jakby ich mniej. Dominuje hałaśliwa "miejska dzicz". Moje ulubione łowisko, Słupia w Parku Krajobrazowym, nad którą spędziłem wiele wędkarskich dni, i na której znam każdy zakręt, każdy dołek, jest tylko jednym z bolesnych przykładów. Równie źle jest na pozostałych rzekach pomorskich: Łupawie, Bukowinie, Wdzie, Łebie, Brdzie... Moda, albo raczej "owczy pęd", na stadne spędzanie wolnego czasu, na imprezy integracyjne na łonie przyrody , na nieograniczone, bezmyślne korzystanie z dobrodziejstw natury, wyniszcza pstrągowo-lipieniowe rzeki i okalecza ich otuliny. Najwyższy czas na opamiętanie urzędników i decydentów, od których zależy kondycja i los tych pięknych rzek, zaliczanych do "krainy wód górskich"- najwyższa pora na "pójście po rozum do głowy". Od zaraz.

Autor artykułu: Robert Tracz
Robert Tracz

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (43) ponad 10 zablokowanych

  • dobry artykuł czytelnika

    A to się rzadko zdarza.

    • 26 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wieczór z salsą w Olivia Garden | Kubańska fiesta

30 zł
kurs tańca

Spacer tematyczny po mieście: gdańskie fontanny i zdroje

30 - 50 zł
wykład / prezentacja, spacer, zajęcia rekreacyjne

Trefl Kids zajęcia sportowe

zajęcia rekreacyjne

Forum

Najczęściej czytane