- 1 Pieszo przez wybrzeże. Grozi amputacja (54 opinie)
- 2 Kajaki. Wystartował sezon. Ceny bez zmian (37 opinii)
- 3 Wyjątkowy spacer - szlakiem murali (16 opinii)
- 4 Biegali i jeździli rowerami po lotnisku (97 opinii)
- 5 Majówka 2024. Propozycje dla aktywnych (2 opinie)
Sandacz i okoń poszukiwany, czyli Puchar Martwej Wisły
Zobacz, jakie ryby i na co, udało się złowić wędkarzom w Martwej Wiśle.
Szczupaki i sandacze były spełnieniem marzeń, a duże okonie okazały się niezwykle trudną zdobyczą. Czterdziestu wędkarzy biorących udział w VI Spinningowym Pucharze Martwej Wisły, przez siedem godzin próbowało złowić ryby, o których mogliby opowiadać rodzinie i kolegom.
Niespodziewanie złowienie ponadwymiarowych ryb drapieżnych okazało się nie lada wyzwaniem. Czterdziestu wędkarzy na łódkach, próbowało najróżniejszych sposobów, aby złapać drapieżnika. - Na boczny trok, na gumki, na blaszki - wyliczał Andrzej Połom z Pinczyna. Jednak po kilku godzinach prób, do siatek wędkarzy trafiały przeważnie pojedyncze ryby. - Sporo ich pływa, ale... nie zawsze dają się złowić - tłumaczył jeden z wędkarzy.
Drapieżniki jako kryjówki wykorzystały ukształtowanie dna rzeki w postaci dołków i górek . Ponadto w ciągu dnia potrafiły przemieszczać się w kilka miejsc. - Gdzieś tu się kręcą okonie - przekonywał Jarosław Korycki z Ostródy, który wyczekiwał aż w okolicy jego łódki znajdzie się cała ławica. Mimo trudności, po kilku godzinach niektórzy wędkarze mieli się czym pochwalić.
- Drapieżnik pierwszej kategorii! - zachwycał się sędzia, który dostał do zmierzenia okazałego okonia. Miarka pokazała 32 centymetry. - A to piękny sandacz, też drapieżnik i zbója kawał! - pokazywał trochę później, trzymając sandacza o długości 66,9 centymetra. Po zmierzeniu, oba okazy, podobnie jak inne złowione ryby, trafiły za burtę wprost do wody.
- Puchar rozgrywany jest w formule "żywa ryba". Dlatego po złowieniu ryby i zmierzeniu ich przez sędziów, którzy podpływają do zawodników łódką, ryby są wypuszczane - tłumaczył Bogdan Winiarski, współorganizator zawodów.
Najwięcej ryb wypuścił z siatki mieszkaniec Gdańska, Tomasz Ginał. Do wody trafiło z powrotem 17 okoni i sandacz. Z kolei największego drapieżnika - sandacza o długości prawie 67 cm - oszczędził Mirosław Ścibisz z Człuchowa. - W polskich wodach trzeba oszczędzać ryby, aby było ich trochę więcej - przyznał jeden z wędkarzy.
Wydarzenia
Opinie (27) 1 zablokowana
-
2012-10-23 09:36
Gratulacje: (1)
Tomek gratuluję złowionych rybek, pozdrawiam Robert.
- 8 0
-
2012-11-01 22:11
wielkie dzięki,ale który Robert to nie kojarzę
- 0 0
-
2013-12-26 12:41
chrońmy nasze wody
uważam, że wszystkie tego typu zawody nie mają nic wspólnego z prawdziwym mistycznym hobby jakim jest wędkarstwo.
inne podobne ale komercyjne formy nic wspólnego nie mają z klasyką wędkarstwa. Szkoda na to kasy i czasu. Pieniądze warto jednak przeznaczyć na ochronę wód i ich zarybianie zgodnie z oczekiwaniami kolegów wędkarzy. Nie uciekajmy się do komercji, bo to nie ta droga, która edukuje pokolenia naszych dzieci i przyszłych adeptów prawdziwego wędkarstwa!- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.