• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Chce pokonać Mount Everest i pomóc dzieciom z autyzmem

Piotr Kallalas
3 kwietnia 2021 (artykuł sprzed 3 lat) 
"Zawsze mówię, że to nie my wchodzimy na górę, tylko to góra decyduje - w jaki sposób na nią wejdziemy i czy pozwoli nam wrócić". "Zawsze mówię, że to nie my wchodzimy na górę, tylko to góra decyduje - w jaki sposób na nią wejdziemy i czy pozwoli nam wrócić".

O kolejnym górsko-charytatywnym projekcie, wejściu z 83-letnią mamą na dwutysięcznik i o samotnych chwilach na szczytach porozmawialiśmy z Pawłem Klejborem, który właśnie przygotowuje się do pokonania Mount Everestu.



Bierzesz udział w akcjach charytatywnych?

Co motywuje do wejścia na najwyższą górę świata?

Paweł Klejbor: Wyprawa na Mount Everest ma dla mnie podwójne znaczenie. Z jednej strony ogromne wyzwanie, do którego również intensywnie się przygotowuję, a z drugiej strony prowadzę zbiórkę pieniędzy dla gdańskich ośrodków zajmujących się dziećmi i młodzieżą z autyzmem. Jest to naprawdę ciężka choroba i przyda się każde wsparcie, które odczują podopieczni i ich rodziny. Założyłem, że kwota minimalna wyniesie 50 tys. zł i do tego będę dążył, jednak zbiórka trwa i będzie trwać do zamknięcia wyprawy, która rozpocznie się w kwietniu 2022 r. i potrwa do czerwca.

Od lat każda zdobyta przeze mnie góra wiąże się z konkretnym działaniem charytatywnym. Działamy wielopłaszczyznowo i zawsze staram się angażować w różne projekty.

Czytaj też: "Epidemia znacząco wpłynęła na życie osób z autyzmem"

Jak wyglądają przygotowania do wyprawy życia?

Na Everest wchodzę "solo" - będzie mnie wspomagał jedynie szerpa, dlatego obecnie trwają intensywne przygotowania. Codziennie trenuję i przygotowuję się zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym - biegam i trenuję z obciążeniami na gdyńskich plażach. Do tego dochodzą zajęcia na siłowni i szkolenia z ratownictwa górskiego pod opieką pracowników z gdańskiej uczelni medycznej.

W drodze na szczyt nie będzie miejsca na braki kondycji, a z zaszyciem rany czy leczeniem odmrożeń trzeba będzie sobie poradzić samodzielnie. Emocje są ogromne, ale skupiłem się na gromadzeniu wszelkich informacji od ludzi, którzy już doświadczyli takiej wyprawy, aby maksymalnie przygotować się do tego zadania.

Czytaj też: Judoka idzie z Gdańska do Zakopanego. Zbiera pieniądze dla hospicjum

Kiedy zaczęła się ta miłość do gór?

Kiedy byłem dzieckiem, rodzice wprowadzili mnie na Rysy i od tego czasu co roku staram się sukcesywnie zdobywać kolejne szczyty. Do tej pory udało mi się trafić na najważniejsze szlaki turystyczne. Wszedłem na Mont Blanc, Kilimandżaro czy Denali na Alasce. Nie można nie wspomnieć o Aconcagule czy Górze Kościuszki, a teraz oddaję też to, co otrzymałem od rodziców - udało mi się wejść z moją 83-letnią mamą na dwutysięcznik, która następnego dnia po tej wyprawie zadała tylko pytanie - gdzie wspinamy się jutro? Zawsze trzeba szukać czegoś dalej.

  • Najtrudniejsze chwile na najwyższym szczycie Andów, którym jest Aconcagua, przeżyłem na początku wyprawy, kiedy wszyscy moi współtowarzysze mieli się dobrze".
  • To są ogromne emocje, a chwile na szczycie są zarezerwowane dla każdego zdobywcy.
  • "Teraz oddaję też to, co otrzymałem od rodziców".
Na pana drodze były łatwiejsze i trudniejsze szczyty?

Każda góra jest na swój sposób trudna. W moim wypadku - wydawałoby się, że najprostsze - wejście na Górę Kościuszki w Australii okazało się prawie niewykonalne. Ze względu na panującą suszę, pożary i zadymienie szlak został zamknięty dokładnie w momencie mojego pobytu. Dopiero w ostatniej chwili, kiedy miałem już wrócić do Polski, otrzymałem sygnał, że droga jest wolna. Szybko z powrotem pokonałem 400 km samochodem, żeby potem wbiec na szczyt.

Z kolei najtrudniejsze chwile na najwyższym szczycie Andów, którym jest Aconcagua, przeżyłem na początku wyprawy, kiedy wszyscy moi współtowarzysze mieli się dobrze. Za to w przeciwieństwie do innych na szczycie czułem się świetnie. Zawsze mówię, że to nie my wchodzimy na górę, tylko to góra decyduje - w jaki sposób na nią wejdziemy i czy pozwoli nam wrócić.

Alpinizm to odhaczanie kolejnych szczytów czy obcowanie z górami?

Kiedy uda mi się wejść na szczyt, to zawsze staram się usiąść gdzieś w odosobnieniu i pobyć sam ze szczytem - zastanowić się nad pokonaną trasą i po prostu poobcować z górą. Wspominam szczególnie górę Denali, najwyższy szczyt Ameryki Północnej. Mam nawet takie zdjęcie, kiedy stoję nad oznaczeniem szczytu i po prostu się rozpłakałem. Łzy zamarzły mi na policzkach prawie natychmiast. To są ogromne emocje, a chwile na szczycie są zarezerwowane dla każdego zdobywcy.

Opinie (80) 5 zablokowanych

  • (4)

    Jestem pełna podziwu. Uważam, że jest to szlachetny cel, Życzę powodzenia

    • 9 65

    • Trzeba być niezłym naiwniakiem (1)

      żeby wierzyć, że on chce pomóc komukolwiek poza sobą samym.

      • 15 0

      • Przecież to jasne jak słońce, że podmiot tego artykułu prasowego robi "koronę ziemi".
        A te "cele charytatywne" to fasada, żeby nadać ciężar gatunkowy swoim ambicjom, i żeby troszkę zatuszować przerośnięte ego.

        • 12 0

    • Tzw. poczciwa, pożyteczna i**otka. Nie mówię tego złośliwie, serio ...

      • 20 2

    • Szlachetny cel, wydac kilkadziesiat tys zl na podroz w gory, aby pomoc dzieciom z autyzmem poprzez... co? Edycja: dopiero doczytałem, on nawet nie swoje pieniadze chce wydac xd ale jaja!!

      • 28 0

  • Pan Paweł lubi wchodzić na góry.

    Ale niech nie opowiada bajek. Pieniądze ze zbiórki idą na kolejną wyprawę.

    • 14 0

  • Za drobną dodatkową opłatą teraz na Everest wnoszą

    Można też przepłynąć Pacyfik na pontonie lub zejść na dno Rowu Mariańskiego bez tlenu
    ale co to ma wspólnego z autyzmem?...

    • 10 1

  • To oni zostaja duzo smieci(plastikowe butelki, plastikowe reklamówka i tdl) NA mount Everest?

    • 4 0

  • Nie, chce wejsc dla siebie.

    Nikt nie idzie na Mt Everest nie dla siebie, każdy robi to wyłącznie by polechtac swe ego.
    Rozumiem pierwsze wejście, nowa droga - to są osiągnięcia sportowe. Ale 2000 wejście na Everest? Czysty egoizm.

    • 11 0

  • Zainspirowany

    Od dawna myślę o podróży pociągiem z Lizbony do Władywostoku. Muszę teraz znależć jakiś szczytny (jak Everest, he, he) cel mojej wycieczki! Sponsorzy mile widziani.

    • 9 0

  • Obojętny

    Niech sobie lezie na tą górkę a nawet na niej zamieszka, ale po co miesza w realizację swoich dziwacznych pomysłów dzieci? Łatwiej zebrać forsę na wycieczkę do Nepalu?

    • 23 1

  • Rekin z Zatoki

    • 8 0

  • Taaa jasne pod płaszczykiem pomocy

    spełnia swoje zachcianki. Obłudne

    • 10 0

  • a te dzieci z autyzmem to z panem ?

    czy ich rodzice dadzą kasę a pan sobie powspinasz sie i na koniec dramatyczna ewakuacja śmigłowcem. proszę o wyjasnienia jakie jest przełozenie pana wyprawy na dzieci z autyzmem

    • 16 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Podróż do siebie - warsztat mindfulness

1300 zł
warsztaty, spotkanie, zajęcia rekreacyjne, joga

TRE ćwiczenia uwalniające napięcia, traumę

100 zł
zajęcia rekreacyjne

Seniorskie aktywności na Polankach

zajęcia rekreacyjne

Forum

Najczęściej czytane